To będzie wpis jubileuszowy. Bistro de Paris obchodziło wczoraj swoje dziesiąte urodziny. Oczywiście wiem, że na świecie wiele jest restauracji, które są czynne kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Jednak w Warszawie miejsc działających dziesięć i więcej lat wcale nie jest tak wiele. Tym większy podziw budzi i tym bardziej cieszy. Odwiedzałam niedawno bistro, bo z mniejszymi lub większymi przerwami, wracam tu jednak nieustająco.
Z radością przywitałam kolejne już odnowienie wystroju. Część restauracji wydzielono na zamkniętą salę na dwadzieścia osób. Obudowano wejście, ściany są teraz jasne, ta ostatnia zmiana jest nie zwykle istotna. Do tej pory dominującym kolorem Bistro de Paris był ciężki fiolet. Choć wyglądało to elegancko, odbijało się również na talerzach. Jedząc nie było tego widać, ale żadne zdjęcie wieczorowa porą nie miało prawa sie udać. Na szczęście teraz mamy dominującą biel. W dalszym ciągu jest elegancko i uroczyście. I nieustająco jest to miejsce z prawdopodobnie najlepszą obsługą w Warszawie. Wita nas oczywiście stały zespół pracujący tu od lat. Na początek dostajemy kosteczkę foie gras z kaczki w towarzystwie szafranowych jabłek. Ta mini wersja przystawki z aktualnego menu bistro występuje w roli amuse-bouche. Oczywiście wszystkie smaki, nawet w tym miniaturowym wydaniu, są wyeksponowane i znakomicie skomponowane. Już ten mały start wygląda kolorowo i zachęcająco.
No ale teraz już pora na start poważny. Zwykle u mnie w bistro oznacza to przegrzebki. Tym razem jednak w menu intryguje mnie inna przekąska. Pieczone langustynki, salsa z mango, majonez z homara (61zł). Koncentracja na smakach morza – langustynki, homar, kawior. Do tego orzeźwiające mango. To danie zjadam w pierwszej kolejności oczami. Pięknie się prezentuje. Na bieli talerza ułożonych jest kilka obranych langustynek polanych salsą z mango. Delikatną, przepiękną dekorację tworzą kulki kawioru, drobne kiełki sakury i kleksy majonezu z homara. Drobiazgi, ale za to właśnie lubimy Michela.
Nie ma go tego dnia na sali, ale… dzwoni do restauracji w trakcie wieczoru i zaleca, by przygotowano mi degustacyjną porcję małży św. Jakuba. Bo skoro zawsze je jem, to nie mogę tym razem nie skosztować kolejnej odsłony. Świeże małże św. Jakuba, szczypce brzytwy, sałata z cytrusów. (pyszne, zwłaszcza fajnym pomysłem jest pokrojenie brzytw i dołączenie ich do sałatki z cytrusów) Jeśli mówię o perfekcyjnej obsłudze w tym miejscu, to takie właśnie drobiazgi mam na myśli. I wierzcie mi, że to nie mój blog powoduje taką obsługę, choć oczywiście nie jestem tu osobą anonimową. W Bistro de Paris tak się traktuje stałych klientów.
Pieczone pave z żabnicy, podane z „confit” z bakłażana, ocet z Porto (82zł) ustępuje nieco przystawce, ale tylko odrobinę. Jak to u Michela, danie jest przyjemnie dosmaczone. Jeszcze ciut, odrobina i byłoby przesadzone. Jędrna żabnica, moje ulubione bakłażany i ocet z Porto, bardzo przyjemnie kontrastujący całość.
I już zmierzamy w stronę deseru. Deseru w tym miejscu po prostu nie sposób sobie odmówić. Michel ma odrębną kartę deserową, zwykle znajduje się w niej 8-10 pozycji. Jaka to przyjemna odmiana wobec powszechnego fondanta, panna cotty i tiramisu. Tym razem pada na Daquoise z karmelem i chrupiącymi orzechami włoskimi (33zł). Ten deser jest w punkt. Orzechowy chrupki spód, świetny balans pomiędzy słodkim karmelem, musem z ciemnej czekolady i solidnie wyeksponowaną nutą włoskich orzechów, jeszcze tyko truskawka do dekoracji i jest pięknie. Poprosimy o więcej takich deserów w restauracjach.
I to tyle tym razem. O Bistro de Paris napisałam już chyba wszystko. Sprawdzam kolejne karty, wracam i zastanawiam się, kiedy mi ta fascynacja przejdzie? Nie przechodzi. Tyle nowych miejsc, tyle wyjazdów, konfrontacji z innymi kuchniami, a tu w dalszym ciągu jest smacznie, pysznie, elegancko i niezwykle sympatycznie. Michelowi i całemu zespołowi Bistro de Paris, życzę kolejnych przynajmniej dziesięciu lat. Żebym miała gdzie wracać 😉
Bistro de Paris, Pl. Piłsudskiego 9, Warszawa, tel. (22) 826 01 07
Po więcej zdjęć z Bistro de Paris zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.