Kayah “Skała”
Bardzo dziwny eksperyment z nową płytą Kayah. Ponieważ głośno w mediach zapowiedziała, że płyta jest niekomercyjna i przypomina najbardziej pierwszy jej krążek „Kamień”, który podziwiam najbardziej z wszystkich, miałam naprawdę wysokie oczekiwania. Pamiętam tę pierwszą płytę. Kayah była dla mnie wtedy totalnym odkryciem. Po raz pierwszy usłyszałam ją w Trójce na koncercie, który nagrałam, a potem słuchałam godzinami. Potem, kiedy wyszedł „Kamień”, znałam już prawie wszystkie utwory na pamięć. To było odkrywcze, to było wstrząsające, nikt tak w Polsce wtedy nie śpiewał. „Kamień” był po prostu przełomem w polskiej wokalistyce. Pierwsze przesłuchanie „Skały” spowodowało we mnie odłożenie tego krążka na półkę. Wściekłość, rozczarowanie, brak wzruszeń, po prostu byłam na NIE. Trudno się dziwić, spodziewałam się wstrząsu tymczasem to jest nastrojowa, bardzo piękna płyta, ale nie jest żadnym przełomem. „Skała” tworzy nastroje. Ma piękne, mądre teksty samotnej dojrzałej kobiety. Bardzo moje. „Bo kiedy jesteś sam/ choć cały świat u stóp/ masz go tylko pół.” Ma piękny głos Kayah, który w czasie tych kilkunastu lat praktycznie się nie zmienił. Jest głęboki, aksamitny, o niskiej barwie w dole …