Kultura
Skomentuj

Koneser

Koneser

Lato to nie jest czas na kino. Dlatego tak rzadko teksty filmowe pojawiają się ostatnio na Froblogu. Nie mam nic przeciwko, wręcz bardzo lubię chować się w chłodzie i mroku sali kinowej, kiedy na zewnątrz ostre, momentami męczące słońce i upał. Jednak chować się w sali kinowej i być zmuszonym do oglądania filmów si-fi bądź mniej lub bardziej durnych komedyjek, nie jest w moim guście. Prawie więc umknął mi Koneser, którego wprowadzenia do kin latem zwyczajnie się nie spodziewałam.

Koneser zbudowany jest na klimacie. Giuseppe Tornatore, znany m.in. z Cinema Paradiso i Maleny, to mistrz budowania nastroju. Do spółki dobrał sobie Ennio Morricone, którego muzyka w tym budowaniu odgrywa niezwykle istotną rolę. Tornatore wykorzystał mroczny klimat opuszczonego starego domu, by stworzyć może nie całkiem dobry kryminał, ale dobry film.

Historia opowiada o wybitnym znawcy dzieł sztuki i dyrektorze domu aukcyjnego Virgilu Oldmanie (w tej roli Geoffrey Rush), który wiedzie życie wielkiego samotnika. Kontakty z ludźmi ograniczył do minimum. Prywatnie rozmawia prawie wyłącznie ze swoim wspólnikiem w przekrętach dotyczących dzieł sztuki (Donald Sutherland) i zegarmistrzem złotą-rączką (Jim Sturgess), u którego naprawia antyki znalezione w starych domach. Jedyne kobiety, z którymi ma do czynienia, to te z portretów nielegalnie nabytych drogocennych dzieł sztuki. Życie Virgila jest hermetyczne i uporządkowane, o czym przekonuje widzów galeria rękawiczek w różnych kolorach na różne okazje.

Któregoś dnia jednak ekspert zostaje zaproszony do wyceny majątku odziedziczonego przez Claire Ibbotson (Sylvia Hoeks). Wkrótce okazuje się, że to co najmniej niestandardowe zlecenie. Właścicielka mrocznego domu cierpi na psychiczną chorobę uniemożliwiającą jej wychodzenie ze swojego pokoju, rozmawia z Virgilem przez ścianę. Ich rozmowy są coraz częstsze, stopniowo główny bohater zaczyna się w niej zakochiwać.

Koneser opiera się rzecz jasna na grze Geoffrey’a Rusha. Jest ona tak nie-amerykańska, tak cudownie odbiegająca od hollywoodzkich standardów, że sama okazja oglądania tego aktora w głównej roli, jest już ważnym powodem, by wybrać się na ten film. Jego bohater przechodzi na oczach widza przemianę, stopniowo się otwiera, zaczyna nabierać wymiarów normalnego człowieka, choć początkowo wydaje się nierealny. Znakomicie się to ogląda, gra Rusha wciąga i – choć film jest dość długi, a jego tempo powolne – angażuje.

Tornatore nie okazuje się jednak mistrzem suspensu i tu mój zarzut do niego, jako reżysera. Jeśli widz jest inteligentny, a do takiego przecież to kino jest skierowane, zakończenie filmu wyda mu się oczywiste, spodziewane i oczekiwane przez mniej więcej kilkanaście ostatnich minut. Szkoda, bo historia świetna, aktorzy wybitni, brakło jakby odrobiny przebiegłości w prowadzeniu dialogu z widzem. Mimo wszystko Koneser wart jest polecenia nie fanom kryminałów – ci potraktują go co najwyżej z pobłażliwością – ale zwolennikom kina klimatycznego. Ja się do nich z pewnością zaliczam.

W skali od 1 do 10 daję 8

Koneser, ‘The Best Offer’, Włochy 2013 reż. Giuseppe Tornatore. w roli głównej: Geoffrey Rush