Indyjska, Nowe miejsce, Restauracje, Wola
komentarze 3

Madras

Madras Menu

Nowa indyjska restauracja w Warszawie? No to biegnę w pierwszej wolnej chwili. Ciągle jest ich bowiem niewiele i choć ostatnio liczba ta rośnie, daleko nam do pełnego nasycenia rynku. Kuchnia indyjska cieszy się w Warszawie sporym zainteresowaniem. Nie wiem, czy tylko tych, którzy wrócili po pobycie w Wielkiej Brytanii, gdzie ‘indian curry’ jest wręcz potrawą narodową. Chyba nie tylko. W każdym razie, wszystkich zainteresowanych, miło mi poinformować: w Alei Solidarności powstał indyjski Madras.

Madras zajął lokal po Natara Thai. Miejsce ma dwie sale – jedną na parterze, drugą na pięterku. W wystroju dominują kolory intensywnie nasycone, ciemne światło i kolorowe ornamentalne dekoracje. Stoliki i krzesła z ciemnego drewna. Ogólnie jest dość ciemno, a przy wszechobecnych ostatnio zaokiennych szarościach, robi się mroczno. Moją walkę ze światłem zauważycie pewnie na zdjęciach.

Madras Ozdoby

Madras

Zaczynam jedzenie. Bez względu na to bowiem, jak ciemno jest wewnątrz, do indyjskich miejsc przychodzi się jeść. Na ładny wystrój w większości nie ma co liczyć. Na start wchodzi papadam z pikantnym sosem miętowym i sosem z tamaryndowca. Obydwa sosy bardzo dobre. Z tamaryndowca jest ciemny, intensywny, gęsty i słodki. No i ma jeszcze jedną cechę, która go lekko psuje, nazywany jest przez panią kelnerkę sosem „z tego na t”. I tu zaczynają się problemy.

Madras Papadam

Madras: Papadam z sosami, mango lassi

Fish Tikka (19zł) – kawałki mintaja marynowane w świeżych ziołach, grillowane w piecu Tandoor. Mintaj jest świeży, miękki i soczysty. Potraktowany jest lekko pikantnymi przyprawami. O szczegółach tej mieszanki nie dowiaduję się niczego, bo – w opinii pani obsługującej – ‘to są różne przyprawy’. Ameryka odkryta! Ogólnie to bardzo sympatyczna przystawka. Niestety towarzysząca mu surówka jest po prostu kiepska. Wymieszana kapusta, marchewka, papryka i burak wygląda mi na jakiegoś gotowca i psuje dobre wrażenie.

Madras Fish Tikka

Madras: Fish Tikka

Natychmiast zmienia moje nastawienie jednak Kadai Mutton (28zł) – czyli kawałki jagnięciny gotowane do perfekcji z ‘kadai masala’. Kawałki jagnięciny faktycznie osiągnęły miękkość perfekcyjną, brawo. Danie jest lekko pikantne, poprosiłam o redukcję ostrości do jednej papryczki. W sosie odnalazłam pomidory, cebulę, świeży chrupki imbir i pietruszkę. Niestety weszłam w dialog z panią kelnerką dopytując o skład tej potrawy. Nie wiedziała, odesłana do kuchni, wróciła z informacją, że ‘tam jest 8 ziół: chilli, kminek, kurkuma, pieprz i coś tam jeszcze’. Wszystko to mówiła bez najmniejszego zainteresowania tematem, podrygując w rytm indyjskiej muzyki z wyraźnym przekonaniem o wyjątkowej upierdliwości klientki. O cebuli, pomidorach czy imbirze, który nawet nie był zanurzony w sosie, ani mru mru. Daniu towarzyszył pyszny prawdziwy Butter Naan (8zł).

Madras Kadai Mutton

Madras: Kadai Mutton

Pożar w ustach, który łapał mnie od czasu do czasu, gasiłam Mango Lassi (9zł). Przygotowane starannie, bez uproszczeń, gęste z intensywnym mango w smaku. Bardzo dobre.

Gdyby nie obsługa, wyszłabym z Madras zadowolona. Nie licząc małej wpadki z surówką, dania były bowiem świeże i prawdziwe, ktoś się do tej kuchni starannie przyłożył. Jeśli nie przeszkadza Wam niezainteresowana i leniwa kelnerka, wybierzcie się do Madras. Ja nie mogę się mentalnie z taką obsługą pogodzić. Po raz pierwszy od dawna nie zostawiłam napiwku, choć sama pracowałam kiedyś dawno temu jako kelnerka i naprawdę prawie nigdy nie zdarza mi się wyjść nie pozostawiając przynajmniej dziesięciu procent.

Madras, Al. Solidarności 129/131, Warszawa, tel. 53 633 53 33

Po więcej zdjęć Madras zapraszam na fanpage Frobloga.