Ludzie się dowiedzieli, że twórcy Munchies pracowali w Atelier Amaro, więc dzwonią teraz i rezerwują stolik jak w poważnej eleganckiej restauracji. Potem się lekko dziwią, że dostają jedzenie na papierowych tackach i jednorazowe sztućce. Jednak rzadko wychodzą zawiedzeni, bo tu jest po prostu smacznie. Nowa jakość. To w końcu nie street food, to river food 🙂
Jest taka barka przy Moście Świętokrzyskim. Nazywa się Wynurzenie. Dokładnie wyjaśniając to przy wejściu do metra po prawej stronie patrząc na most. Precyzuję, bo FB raczej wprowadzi Was w błąd niż pomoże. Na tej barce można ostatnio spotkać najlepszych szefów kuchni w Warszawie. Przychodzą tu zjeść po pracy. Na tej barce można też zobaczyć urządzenie do sous vide z wolno gotującymi się jajkami. Tak centralnie na barze. Chyba po to, żeby zwrócić uwagę – to nie jest zwykłe miejsce. To jest miejsce z prostym jedzeniem, do którego przykłada się największą uwagę.
W Munchies gotują Piotr Kuber i Mateusz Tymburski. Obydwaj z doświadczeniem w bardzo renomowanych restauracjach, gdzie pierwsza polska restauracja wyróżniona gwiazdką to nie jedyna dobra referencja w ich CV. Za salę odpowiada Adrian Tarkowski. Jest ich trzech. Przygotowują i podają wyłącznie jedzenie. Napoje można kupić z drugiej strony sali na barce Wynurzenie. Głównie wypijemy tu ciekawe rzemieślnicze piwa, są też wina, ale wybór ich nie jest przesadny.
Munchies Ogólne wrażenie
Jak na barkę, jest świetnie. Mamy tu drewniany pokład, sofy, hamaki, wyższe i niższe krzesełka, krągłe stoły. Wiszą lampiony i sporo elementów marynistycznych. Ciekawe jest to, że pije się tu głównie lane i butelkowe piwo rzemieślnicze. Jest więc okazja spróbowania nieco innych alkoholi niż standardowo w kartach restauracji. Dominuje browar Pinta, ale mamy też Zamkowy Browar Cieszyn i kilka innych. To przyjemna odmiana i niezwykle dobrze komponująca się z nadwiślańskim klimatem.
Munchies: Jedzenie
Munchies odwiedziłam dwukrotnie i skosztowałam wszystkich pozycji z menu. Są w tym menu gwiazdy i są lekko słabsze pozycje, ale nie ma wpadek. Zacznę od największej gwiazdy. KFC (Korean Fried Chicken) (24zł) podany z frytkami, sałatką i salsami. Skrzydełka otoczone są chrupkim ciastem i lekko piekącym słodkawym sosem. Posypany świeżymi ziołami i słonecznikiem. Wewnątrz jest mięciuteńki i mega smaczny, na zewnątrz chrupki. Dobrze robią mu salsy z mango, melona i arbuza i drobna sałatka z kapusty z koperkiem, rabarbarem, rodzynkami i pestkami słonecznika. Wszystko lekko ewoluuje, kiedy jestem tu po raz drugi, ale ten kurczak to gwiazda bez dwóch zdań.
W dzieciństwie uszczęśliwiał mnie kurczak z grilla z chrupką paprykową lekko naczosnkowaną skórką. KFC jest zupełnie innym kurczakiem, ale doszukuję się wspólnych elementów. Wchodzę z tym kurczakiem w głęboką relację. Choć na stole wszystkie dania z menu (taką sobie urządziliśmy degustację), zamawiam go ponownie. Kiedy wracam po kilku dniach, cieszy mnie, że w menu nie zmieniło się nic, bo mogę sobie ponownie zjeść KFC. Za każdym razem, kiedy go jem (a nie sposób go jeść nożem i widelcem), cała jestem usmarowana i czuję się jak szczęśliwe brudne dziecko. W tych rzadkich momentach, gdy nie jestem elegancką kobietą, wyglądam właśnie tak 🙂
Znakomita jest Łopatka (pulled pork) w bułce (28zł) (uwaga! Na zdjęciu porcja degustacyjna!). Świetne mięso i pyszna, domowej roboty bułka. Bardzo dobre są Poutiny (frytki belgijskie) z policzkiem wołowym (27zł). Polik jest lekko pikantny, towarzyszy mu salsa z mango, pomidor i kurki. Zestawienie nieoczywiste, ale – jak się okazuje – bardzo udane. Przyjemnie odświeżająca jest ciekawie zestawiona sałatka Arbuz, cukinia, shiso, prażony słonecznik (23zł).
Fajne są też dania swojskie – znakomicie zgrillowana dobrej jakości Kiełbaska z frytkami, sałatką i bułeczką (17zł). Jeśli mamy dobry produkt, jedyne, czego trzeba, to go nie zepsuć. Uwodzi Kaszanka z plastycznym żółtkiem (17zł), jest lekko słodkawa, posypana świeżym chrzanem i – jak nie przepadam za kaszanką – ta jest strzałem w dziesiątkę.
I jeszcze jedno. Nie lubię molekularnych zabaw w prezentacjach, pisałam już o tym, ale to długo wolno gotowane żółtko ma tutaj sens. Chodzi o to, żeby nie rozpłynęło się po kaszance – (jak by o zrobiło jajko w koszulce), ani żeby nie było to żółtko na twardo. Jajo 63,5 stopnia – jak się je tutaj nazywa – jest miękkie i można je jeść po kawałku. Róbmy takie rzeczy, jeśli mają sens.
Słabsze momenty osiągamy przy daniu wegetariańskim Poutiny z młodymi warzywami, kurkami i jajem 63,5 stopnia (23zł), być może dlatego, że wszystko to już jedliśmy jako dodatki w daniach mięsnych.
Munchies: Obsługa
Kucharzy jest dwóch, a obsługujący Adrian jest jeden. Są więc problemy z tempem i przy większych grupach czas oczekiwania wydłuża się niemiłosiernie. Szczególnie to widać, kiedy zaświeci słońce, a nad Wisłę wędrują tłumy. Ale to jest coś za coś. Jeśli akceptujecie jednorazowe talerzyki i sztućce oraz macie trochę czasu, idźcie tam koniecznie, będziecie zadowoleni.
Zamawiamy przy barach, jedzenie przynoszą nam do stolików, jest to więc samoobsługa. Jest też trochę zamieszania z tym zamawianiem jedzenia z jednej strony, a napojów z drugiej – ostatecznie trzeba się ustawić w dwóch kolejkach. Ale, ponownie, coś za coś.
Przy tym wszystkim, muszę przyznać, że obsługa jest bardzo sympatyczna i dobrze poinformowana. Wie oczywiście wszystko na temat dań, ale też – pomimo tempa – potrafi się uśmiechnąć i nie stresować sytuacją, a przynajmniej tego stresu nie okazywać.
Ostatecznie ocena w kategorii Obsługa bierze pod uwagę fast foodowy charakter tego miejsca, podobnie, jak ocena w kategorii Ogólne wrażenie.
Munchies to dobry produkt, dobra technika, zbalansowane smaki i całkowita bezpretensjonalność. Trzeba też dodać, że miejsce ma świetną relację jakość – cena. Tu po pracy swoje ciężko zarobione pieniądze wydają na jedzenie szefowie kuchni. Dookoła barki wiszą koła ratunkowe. Jednak jedyne koło, po które ja miałam ochotę sięgać to tzw. telefon do przyjaciela. Zadzwoniłabym i powiedziała „wpadaj natychmiast, jest świetnie!”.
Uwaga: Jedzenie serwują od 18tej!
Munchies, Bulwar B. Grzymały – Siedleckiego, Warszawa, tel. 696 853 028
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj:
Ocena: 13/20
Czy wrócę? TAK
-
Ogólne wrażenie
3.5 -
Jedzenie
3.5 -
Obsługa
2 -
Relacja ceny do jakości
4
Na plus
- Bezpretensjonalne jedzenie na bardzo dobrym poziomie
- Znakomite wyczucie smakowe
- Dobre produkty
- Letni nadwiślański klimat
- Piwa rzemieślnicze
Na minus
- Długi czas oczekiwania (nie zawsze, ale jednak)
- Jednorazowe tacki i sztućce
- Zamawianie napojów i jedzenia w osobnych barach