W Miasteczku Wilanów, a konkretnie w Royal Wilanów otworzyło się niedawno Plato. Nowy koncept jednego z właścicieli restauracji Senses – Krzysztofa Janiszewskiego. To już dziesiąte miejsce z udziałem tego restauratora w Warszawie. Czy będzie to szczęśliwa dziesiątka? Wszystko na to wskazuje. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Plato ma zupełnie inny charakter niż wszystkie dotychczasowe restauracje – Senses, Ole! Steak Bar, Prima Pasta i cała reszta.
Mój tekst powstaje po trzech wizytach w Plato, dwie odbyły się we własnym zakresie, trzecia – ostatnia – na zaproszenie restauracji. Krzysztofa Janiszewskiego znam nie od dziś i budzi we mnie szacunek nie tylko konsekwencja, z jaką funkcjonuje na polskim rynku gastronomicznym, ale również to, że się nie obraża przy krytycznych opiniach. Zupełnie się z nimi nie zgadza i być może średnio przejmuje, ale nie ma w nim tej zażartości i walki o to, by druga strona zmieniła zdanie. Rozmawiałam z nim kiedyś po moim dość krytycznym tekście o Senses… wspólnie uznaliśmy, że to po prostu nie jest miejsce dla mnie.
Plato: Ogólne wrażenie
Plato to przede wszystkim mocny akcent na bezpretensjonalność. Restauracja bazuje na mniejszych daniach po to, by goście mieli okazję skosztować ich nieco więcej niż zwykle. Docelowo w menu mają się znaleźć same małe formy, w tej chwili mamy jeszcze kilka dań głównych. Plato oznacza po hiszpańsku talerz, naczynie, każde z dań serwowane jest więc na innym talerzu. To jednak nie fine dining, o czym przypomina nam brak obrusów, pułap cenowy i przystępność lokalu, umiejscowionego w centrum sklepowo – biurowym Royal Wilanów. Wystrój jest bardzo sympatyczny z dominującymi kolorami ciemnej czerwieni na ścianach, wyeksponowaną hiszpańską szynką Joselito na barze. Jedynym elementem, który mi przeszkadza są czarno białe wzorki na stołach – praktycznie żadne zdjęcie nie może tu dobrze wyglądać – ale to zboczenie foto amatora. Karta win obejmuje ponad 60 pozycji, głównie z Europy. Co ciekawe, aż 40 z nich otwieranych jest na kieliszki.
Plato: Jedzenie
Szefem kuchni Plato jest Michał Gniadek, przez kilka lat związany z Senses. Kuchnia, którą proponuje Plato jest jednak od Senses (na szczęście!) daleka. Dania są dość proste, smakowo dopracowane, bez zbędnego popisywania się i – co tu dużo mówić – bez nadmiernie wyeksponowanego ego szefa kuchni. W menu znajdziemy ok. 10 przystawek, 5 dań głównych, 2 zupy, steki, deski serów i wędlin oraz dwa desery. W Plato zjadłam prawie wszystkie dania z karty, skupię się na najważniejszych.
Amuse bouche jest bodajże najbardziej kontrowersyjnym daniem. Marynowana małża z ziemią z czekolady, zestem z pomarańczy i olejem z liścia laurowego lekko szokuje zestawieniem, ale zadziwiająco dobrze broni się smakowo.
Świetny jest Ozór wołowy – trufla – karczoch – burak (28zł) – to bodajże najlepsze tutaj zjedzone danie. Tani ozór, droga ekskluzywna trufla – uwielbiam takie połączenia. Ozór na dodatek mięciutki, buraczane płatki chrupkie, mocne aromaty trufli podbite jeszcze truflowym pecorino. Wszystko w tym daniu jest takie, jakie być powinno.
Do najmocniejszych punktów tego menu zaliczę jeszcze Foie gras – jagody fermentowane – orzech laskowy (34zł) z fantastyczną drożdżową pianą. To świetna kompozycja smakowa. Nie pomińcie też Bulionu orientalnego – krewetka – grzyby (36zł). Intensywność na mistrzowskim poziomie. Głębokie smaki ładnie współgrają z chrupką krewetką i sympatycznymi małymi grzybkami w zupie.
Od początku Miecznik Gravlax – kawior – natka pietruszki – crème fraiche (38zł) wydawał mi się słabszą propozycją, jakby smaku było tu mniej. Z radością przyjęłam więc informację, że to danie wychodzi z karty. To znak, że słuchają tu gości, bardzo ważny znak.
Deser jest czekoladowy i jest jednym z lepszych czekoladowych deserów, jakie można zjeść w Warszawie. Jedna uwaga – jest wytrawny! Co zresztą uważam za jego mocny punkt. Czekolada – jeżyna – kafir (21zł). Ganache czekoladowy na waniliowym ciasteczku z lodami z kafiru, owocami i płatkami kwiatów. To wygląda jak marzenie. To smakuje świetnie, choć konsystencja ganache moim zdaniem ciut zbyt przyciężka, ale te smaki ją usprawiedliwiają.
Plato: Obsługa
Obsługa w tym miejscu to ponownie grupka ludzi, która wraz z szefem kuchni wyszła z Senses. Jeszcze się rozkręcają, jeszcze szukają formuły pomiędzy fine diningiem a czymś zupełnie casualowym, ale potencjał jest bardzo duży. Może nawet potrzeba im nieco więcej luzu niż elegancji. Jestem przekonana, że sobie z tym świetnie poradzą.
Plato: Relacja jakość – cena
Wysoko oceniam tę relację. Zrozummy się dobrze – to nie jest fast food, ale jak na tę jakość produktów cenowo Plato wypada atrakcyjnie. Za przystawki i zupy zapłacimy tu 24-39zł, dania główne (58-72zł), steki 30-110zł za 100g. Z winami bywa różnie i tu warto się przyjrzeć karcie lub dopytać o ceny, jeśli karty win nie przeglądacie. Sommelier może się lekko zmartwić, jeśli wybierzecie wino za 80zł, będzie sugerował to za 140zł, ale… już Wy wiecie lepiej.
Pogoda u nas ostatnio depresyjna. Smutno tak jakoś i ciężkawo. Dawno nie pamiętam, by październik i listopad wywierały taki wpływ na moje samopoczucie. W takie właśnie dni warto się wybrać do miejsc kolorowych jak Plato. Ucieszą smakami, przypomną miłe chwile z hiszpańskich czy azjatyckich wakacji, przytulą dobrym klimatem i ciepłą atmosferą. Mam wrażenie, że tylko tego mi ostatnio trzeba.
Plato, Royal Wilanów, ul. Klimczaka 1, tel. 600 206 602
Standardowo zapraszam na fanpage, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj:
Ocena: 14.5/20
Czy wrócę? TAK
-
Ogólne wrażenie
4 -
Jedzenie
4 -
Obsługa
3 -
Relacja ceny do jakości
3.5
Na plus
- Przystępność i bezpretensjonalność
- Dopracowane smaki
- Prostota podania
- Wysokiej jakości produkty
Na minus
- Odległość od centrum
- Polecanie droższego wina