Francuska restauracja Absynt na Wspólnej jest jednym z lepszych miejsc w całej kuźni kulinarnej Kręglickich. Kolejne otwierane przez nich miejsca znane są głównie z tego, że są nierówne. Można się totalnie zachwycać nastrojem, wystrojem, klimatem i kuchnią – jak w greckim Santorini, czy też dla odmiany – nie znaleźć zupełnie nic interesującego, nawet w menu – jak w hiszpańskim Miradorze.
Absynt ma przebłyski geniuszu w menu. Byłam tam kilkakrotnie i wiem, że można wybrać średnio lub znakomicie. Ogólnie jednak utrzymywany poziom jest wysoki. Na przystawkę zdarzyło mi się kiedyś wybrać Zapiekane małże św. Jakuba, którym brakowało charakteru i nie wytrzymywały żadnych porównań z małżami np. w Bistro de Paris. Ale zajadałam się innym razem pysznymi Ślimakami w maśle czosnkowym. Zupełnie mi nie wchodziła – była chyba jednak zbyt ciężka – Zielona sałata z plastrami piersi kaczej i wątróbką drobiową, za to pyszny był delikatny Łosoś marynowany w sosie sojowym i wasabi z sałatką z soczewicy.
Z dań głównych znam tylko dwa – dość dobre, ale bez większych wzruszeń Polędwiczki wieprzowe z musztardą z ziarnami gorczycy serwowane z ratatouille i … absolutny hit tego miejsca, danie, które śni mi się po nocach i czasami, kiedy jestem bardzo głodna, marzę o nim – Królik w sosie z musztardy Dijon z ziemniakami. Królik jest dość ciężki i syty, bardzo trudno go zjeść w zestawie z przystawką i jeszcze – nie daj Boże – deserem, ale sam w sobie jest znakomitością. Ten królik to osobowość. To takie danie, które się pamięta po tysiącach zjedzonych dań w innych restauracjach. Mam kilka takich top dań – jest wśród nich carpaccio z sarny z Rubikonu, jest comber z jelenia ze Smaków Warszawy, jest cała długa lista dań z przegrzebków w Bistro de Paris i jest właśnie ten królik z Absyntu. Z jednym zastrzeżeniem – trzeba być naprawdę głodnym.
O deserach wiele opowiedzieć nie mogę. Mam tu jeden stały wybór, za każdym razem, kiedy jestem zamawiam Suflet czekoladowy serwowany z sorbetem malinowym. Absolutna znakomitość. Suflet jest płynny w środku, na zewnątrz delikatnie upieczony, do tego lodowaty pyszny sorbet malinowy – dla mnie jest to kompozycja idealna.
W Absyncie jest bardzo przyjemnie latem. Witryna okienna po prostu się otwiera, wiszą w niej jedynie lekkie zasłony w kolorze francuskiej lawendy. W środku jest przyjemnie chłodno, a jednocześnie dochodzi powietrze z zewnątrz, a nie wyłącznie klimatyzacja. Absynt ma też dolną salę, która lepiej się nadaje na imprezy zorganizowane. W niedziele serwują lunche, podczas których dzieci zabawia opiekunka. Miejsce naprawdę warte polecenia.
Restauracja Absynt, ul. Wspólna 35, Warszawa