Mam w zwyczaju nie czytać przed wybraniem się do kina czy teatru żadnych recenzji. Zwyczaju tego nabrałam, kiedy kilkakrotnie recenzenci spłycili mi najgłębszą pointę, zdradzili najlepszy dowcip, czy też swoim czepianiem się zepsuli najlepszą zabawę. Po obejrzeniu w piątek Romulusa Wielkiego i przeczytaniu dziś recenzji choćby z Gazety Wyborczej czy dodatku „Kultura” Dziennika, utwierdzam się w przekonaniu, że zwyczaj ten jest jedynie słuszny.
Wyborcza twierdzi, że temu spektaklowi brakuje reżysera. Dziennik dodaje, że rzecz jest banalna i nie ma komentarza czy jakiejkolwiek prawdziwej interpretacji. Ja mam wrażenie, że recenzenci nakręcają się w swoim „znawstwie” i nie wypada im napisać dobrej recenzji po tym, gdy konkurencja napisała złą. Na szczęście nie przeczytałam ich przed spektaklem i w związku z tym naprawdę dobrze się bawiłam.
Owszem, przyznaję, nie widziałam do tej pory żadnego Romulusa Wielkiego Duerrenmatta. Nie znam żadnej interpretacji roli tytułowej, nie znam żadnej wcześniejszej reżyserii. Nie znałam tego spektaklu w ogóle. Zamieniając tę słabą stronę w mocną, mogłabym powiedzieć, że jestem wolna od bagażu, który być może ciąży recenzentom. Ale dość już o nich.
Wrażenie zrobił na mnie głównie tekst. Jest pięknie prześmiewczy, mocno ironiczny, cyniczny, czyli taki, jak lubię najbardziej. Dialogi, riposty, wszystko napisane z wielkim wdziękiem i dużą inteligencją. Czy już naprawdę nie wypada się zachwycać Duerrenmattem? Uważam, że to pierwszy najmocniejszy punkt tej sztuki. Oczywiście nie jest zasługą duetu Zanussi – Gajos, o którym tak głośno było przy okazji powstawania tej inscenizacji. Nie jest, ale czy to znaczy, że można o nim w ogóle zapomnieć? Nie sądzę.
Drugi mocny punkt to Janusz Gajos. Co można napisać o Gajosie w roli wielkiego cynika? To oczywiste, że pokazuje całe swoje mistrzostwo, to oczywiste, że ma dużą wprawę i wielkie doświadczenie w takich rolach. Ton głosu już znany, dowcip cięty, a do tego aforyzm w co drugim zdaniu („Państwo zawsze nazywa się ojczyzną wtedy, kiedy sposobi się do mordowania ludzi”). Ale jeśli Romulus Wielki jest postacią stworzoną przez Duerrenmatta jako nie budząca sympatii, a Gajos robi z niego wielkiego kpiarza uwielbianego przez publiczność. Czy to nie jest właśnie interpretacja? Świetna rola.
Ok., przyznaję, że niektóre aluzje do współczesności bywają niepokojące. W sztuce pojawiają się emerytury pomostowe, likwidowanie teczek i tym podobne. Trochę pachnie uwspócześnianiem na siłę. Ale … Jeśli jakakolwiek sztuka jest w stanie po ciężkim tygodniu wyrwać mnie z rzeczywistości i spowodować śmiech, jest warta obejrzenia. Bez względu na opinie recenzentów. Polecam, zobaczcie sami i wypowiedzcie się w komentarzach.
Romulus Wielki, Teatr Polonia, Warszawa