Restauracje, Śródmieście
Skomentuj

Shabu Shabu

Shabu Shabu Gorące Kociołki to pierwszy lokal typu hot pot w Warszawie. Hot pot polega na tym, że goście wybierają sobie rodzaj bulionu, dodatki, a potem całość gotują sami w zamontowanych w stolikach kociołkach. Na tych samych kociołkach można też ugotować sobie na parze dim-sumy. Całość jest bardzo smaczna i niedroga.

Zaczynam od małej gotowej przekąski, więc wybieram Smażone kraby w sosie tamaryndowym (6zł). Porcja jest mała, ale smakowita. Kraby z tych mniejszych, więc mocno walczę z wydobyciem mięsa. Na startery wybieram też przeróżne dim sumy – z krewetkami, kurczakiem i warzywami, w wersji sui cao, ha cao i banh bao (2zł/szt.). Rodzaje pierożków różnią się od siebie poza nadzieniem rodzajem mąki, z której są zrobione. Wszystkie, jak na dim sumy przystało, lekkie i pożywne. Samodzielne gotowanie na parze bardzo mi się podoba.

Pora na gorący kociołek. Buliony do wyboru są trzy: tajski, wietnamski i wegetariański. Wybieram bulion wietnamski (5zł), jest delikatnie słodko-kwaśny. Do tego zamawiam w charakterze dodatków: ośmiornicę (5zł), kulki krewetkowe (3zł), makaron sojowy (2zł), marchewkę (1zł), cukinię (2zł) i kłącze lotosu (4zł). W sumie mój bulion kosztuje 21zł. Jest bardzo aromatyczny, a po dodaniu wszystkich dodatków, nabiera dodatkowych smaków. Rozczarowuje mnie trochę kłącze lotosu, które wygląda niesamowicie, a smakuje nijak, ale to jedna z tych rzeczy, której po prostu trzeba spróbować.

Zastanawiamy się z moją towarzyszką lunchu, czy można tu trafić kompozycję nieudaną. Dochodzimy jednak do wniosku, że nie. Wszystkie dodatki jakoś ze sobą współgrają i nie zakłócą raczej kompozycji podstawowej.

W Shabu Shabu można też się napić ciekawych azjatyckich napoi. Ja wybieram Sok z kokosa (5zł), który jestnajmniej słodki z podawanych tu soków. Inne to marakuja, mango i ananas. Bardzo dobry, ciekawy smak. Soki sprowadzane są z Malezji. Całość kończę Kawą po wietnamsku, podawaną ze skondensowanym mlekiem. Zdecydowanie mnie budzi. Moja koleżanka natomiast sprawdza jeszcze desery – Pudding z avokado (bardzo interesujący w smaku, słodkawy, zaskakujący) i Pudding z mago.

Wychodzimy z Shabu Shabu najedzone maksymalnie, za bardzo przyzwoite pieniądze. Mam wrażenie, że to miejsce, ulokowane bardzo niedaleko imprezującego Placu Zbawiciela, jest skazane na sukces. Jedzenie jest dobre i świeże, pomysł w Warszawie unikalny, towarzyszy mu fajna zabawa w trakcie jedzenia. Nic, tylko zmierzać na Mokotowską. Polecam.

Shabu Shabu Gorące Kociołki, ul. Mokotowska 27, Warszawa

O Shabu Shabu przeczytacie też u Nakarmionej Stareckiej. Po informacje kontaktowe i mapkę, zapraszam na Warsaw Foodie, a po obfitą relację zdjęciową – jak zwykle – na fanpage Frobloga na Facebooku.