Kultura
komentarze 4

Sugar Man

Sugar Man

Sugar Man to film dokumentalny, ale historii tej nie powstydziłby się najlepszy scenarzysta hollywoodzki. Powiem nawet, że najlepszy hollywoodzki scenarzysta takiej historii by nie wymyślił. Słowo „niesamowite” ciśnie się na usta wielokrotnie w ciągu seansu. Zdziwienie, zaskoczenie, zwroty akcji – jakby ktoś całą tę historię testował na grupach fokusowych, a potem dokładnie sterował reakcją publiczności. Oscar dla filmu dokumentalnego całkowicie zasłużony.

Sugar Man opowiada historię Rodriqueza, amerykańskiego muzyka. Rodriquez wydał dwie płyty na przełomie lat 60tych i 70tych. Przez współtwórców tych płyt, producentów, znajomych z tamtych czasów uważany był za niezwykły talnet, czasem wręcz za proroka. Pomimo przekonania o geniuszu muzyka, jego płyty zrobiły w USA kompletną klapę. Nie kupił ich prawie nikt, nie słuchał ich prawie nikt. Wydawało się, że wszyscy o Rodriquezie zapomnieli.

 

 

Jednak przypadkiem pojedyncze egzemplarze tych krążków przyjechały do RPA i tam stały się symbolem walki z apartheidem. Całymi latami odnosiły gigantyczne sukcesy, o których sam wykonawca nie miał pojęcia. Film opowiada o dwójce fanów Rodriqueza, którzy postanawiają poznać losy swojego idola, owianego wielką tajemnicą. Historię samobójczej śmierci Rodriqueza jeden z nich opowiada w drugiej minucie filmu, a to, co dzieje się potem powoduje, że płaczemy, śmiejemy się, ale nade wszystko powtarzamy sobie „niesamowite”.

Skojarzenia muzyki Ridriqueza ze stylistyką Boba Dylana nasuwają się same. Z przyjemnością przeczytałabym kiedyś analizę porównawczą Dylanowskiego „Mr. Tambourine Man” z Rodriquezowym „Sugar Man”. To byłoby coś. Dwie pieśni kierowane do dealerów narkotyków, wykonane w podobnej oprawie muzycznej, w podobnej stylistyce, a spotykające się z tak różnym odbiorem publiczności.

Sugar Man to kino bardzo mocno grające na emocjach widzów. Historia Rodriqueza jest niezwykle  poruszająca i nie chcę Wam jej opowiadać, bo stracicie wiele idąc do kina z jej znajomością. Film niesie ze sobą niezwykle pozytywne przesłanie. Pokazuje też historię skrajnie skromnego bardzo uzdolnionego człowieka. Artysta, który wyjaśnił, że nie nagrał trzeciej płyty, bo na drugiej powiedział już wszystko, co miał do powiedzenia, robi na mnie piorunujące wrażenie. Jakże bym chciała, żeby kilku innych „artystów” wzięło sobie te słowa do serca. Zobaczcie historię Rodriqueza koniecznie, a potem zagłosujcie na jego muzykę na Liście Przebojów Programu Trzeciego, udajcie się do sklepów i kupcie płytę z muzyką z filmu. Pewnie tak, jak ja nie będziecie się mogli od niej uwolnić.

Sugar Man, „Searching for Sugar Man”, reż. Malik Bendjelloul, 2012

W skali od 1 do 10 daję 9 (nigdy jeszcze nie byłam tak blisko 10)