Wpisy otagowane: Natalie Portman

Sex story

Być może po prostu jest tak, że jeśli ktoś zagra trudną, ciężką, bardzo wymagającą rolę, potrzebuje potem odreagować i zagrać coś kompletnie przeciwstawnego. Piszę o tym, bo przypominam sobie Maję Ostaszewską, tłumaczącą, jak bardzo potrzebowała roli Beaty w „Przepisie na życie” po kilku ciężkich i negatywnych postaciach stworzonych w teatrze. Z tym, że rola Beaty jest majstersztykiem. Ostaszewska ukradła ten serial wszystkim bohaterom głównym. O roli Natalie Portman w „Sex story” (No strings attached) niestety nic aż tak pozytywnego powiedzieć tego nie można. Podobnie jak i o całym filmie.

Czarny łabędź

Piękne i jednocześnie bolesne kino. Podejrzewam, że Aronofsky nieźle się bawi patrząc na reakcję widzów w trakcie filmu. Nie ma co ukrywać, ten film to thriller, ja tej kategorii nie lubię. Wychodzę z założenia, że to dziwne, żeby bać się za własne pieniądze. Dlatego wszystko, co w tym filmie jest thrillerem raczej mnie od niego odrzuca niż zachęca. Ale na szczęście jest też sporo innych elementów. Jest znakomita Natalie Portmann, mistrzostwo mistrzostw i w pełni zasłużony Złoty Glob, a podejrzewam, że i Oscar. Rola po prostu wybitna. Portmann jest cudownie plastyczna – potrafi z dużą łatwością i wielką elastycznością zagrać zarówno demoniczną jak i cudownie słodko-niewinną stronę swojej roli. Do tego świetne sceny baletowe, choć pewnie znawcy się oburzą, że to i owo nie jest na najwyższym poziomie, mamy jednak do czynienia z aktorką, nie baletnicą … W każdym razie ta rola jest naprawdę mocna. Mocne są też niektóre sceny. Moment przeistoczenia się w łabędzia na scenie z pewnością przejdzie do historii kina jako jedna z ładniejszych i wywierających najmocniejsze wrażenia scen. Wybitne zakończenie z …