Tej zimy wróciłam z Kaliforni z wielką nową miłością. Miłością do uprawianych szeroko w Kalifornii szczepów – Roussanne i Grenache Blanc. Powrót był trudny – jak zwykle z tego typu miejsc – dodatkowo utrudniony kompletnym brakiem win z tych szczepów w Polsce. To zupełnie zdumiewające, spróbujcie przeszukać sklepy z winem, czy nawet internetowe w poszukiwaniu tych szczepów – nic. (PS. Gdybyście jednak coś przypadkiem znaleźli, dajcie mi koniecznie znak gdzie.) W dużej desperacji ubłagałam właścicielkę mojego ulubionego sklepu z winem, żeby szukała razem za mną. Ostatecznie udało się znaleźć bułgarską odmianę Grenach Blanc. Przyznam szczerze – w ciągu 3 ostatnich tygodni, wypiłam już 4 butelki i nie mogę przestać. Zupełnie niesamowity ten szczep. Moje poszukiwania wina idealnego koncentrują się od jakiegoś czasu wokół win białych, bardzo mineralnych, o niskiej kwasowości. To zwykle znacznie ciekawsze, głębsze smaki niż te bardzo owocowe, kwaśne. W USA zdarzyło mi się wypić znakomity coupage zwany GVR – Grenache Blanc, Viognier i Roussanne – to chyba jednak był mój ideał. Ten Granache jednakże jest najlepszym, dostępnym w Polsce zastępstwem, jakie udało …