Wpisy otagowane: komedie romantyczne

Sex story

Być może po prostu jest tak, że jeśli ktoś zagra trudną, ciężką, bardzo wymagającą rolę, potrzebuje potem odreagować i zagrać coś kompletnie przeciwstawnego. Piszę o tym, bo przypominam sobie Maję Ostaszewską, tłumaczącą, jak bardzo potrzebowała roli Beaty w „Przepisie na życie” po kilku ciężkich i negatywnych postaciach stworzonych w teatrze. Z tym, że rola Beaty jest majstersztykiem. Ostaszewska ukradła ten serial wszystkim bohaterom głównym. O roli Natalie Portman w „Sex story” (No strings attached) niestety nic aż tak pozytywnego powiedzieć tego nie można. Podobnie jak i o całym filmie.

To tylko sex

Zrobiłam sobie w miniony weekend dwie krzywdy. Ten film to pierwsza z nich. Właściwie mogę o nim napisać to samo, co pisałam już w kilku przypadkach: nie wiem, po co się robi takie filmy. Fabuła jest przewidywalna do bólu, a właściwie jest taka sama jak wielu innych filmów tego typu. Najpierw się przyjaźnią, potem ze sobą sypiają, ale obiecują sobie, że to tylko sex i nie przestaną być przyjaciółmi, potem to nie jest już tylko sex, sytuacja się komplikuje i przestają być przyjaciółmi … i co? Zabawimy się w zgadywanie, jak to się skończy? To byłby konkurs jak w jakimś kiepskim audiotele.

Druhny

To na szczęście nie jest żeńska odpowiedź na Kac Vegas, tak jak sugerują reklamy. Nie żebym nie lubiła Kac Vegas, ale w wersji kobiecej to musiałoby być dość żenujące. W tak osławionych komediach zwykle boję się humoru zawstydzającego, takiego, który powoduje, że mam ochotę zasłonić usta lub wręcz schować twarz w dłoniach. Nie daje mi to poczucia komfortu, nie lubię. Druhny są go praktycznie pozbawione, no może jest jeden moment, kiedy to poczucie zażenowania ma miejsce, ale tylko jeden. Nie podam szczegółów.

Kocha lubi szanuje – Crazy Stupid Love

Obejrzałam tę komedię z dużą przyjemnością i nawet w wielu miejscach się zaśmiałam. Niesłychane, to już od jakiegoś czadu nie zdarzało się na filmach z kategorii ‘komedia romantyczna’. No cóż … nie wiem, czy to do końca jest komedia romantyczna, raczej wygląda na rozgrywkę pomiędzy dwoma osobnikami płci męskiej, ale dość specyficzną i mocno urokliwą.

Sylwester w Nowym Jorku

Szkoda. Ogromnie szkoda. Obsada gwiazdorska i hitowy reżyser niestety nie znaczą nic. Nie ma już gwarancji jakości na tym świecie. 🙂 Grają Robert de Niro, Michelle Pfeiffer, Zac Efron, Jessica Biel, Halle Berry, Sarah Jessica Parker, Hilary Swank i mnóstwo innych. Reżyseruje Garry Marshall – ten sam, który nakręcił „Pretty Woman”. I pomimo tego zestawu pierwszej klasy, mamy do czynienia z bardzo cieniutkim filmem. Momentami przyjemnym, momentami sympatycznym, najśmieszniejszym w sumie w scenach typu ‘mock up’ puszczanych pod napisami, na końcu filmu. Zastanawiam się, dlaczego.

Listy do M.

„Love actually” jest filmem mojego życia, mówię to głośno, zawsze wtedy, kiedy pojawiają się komentarze, że jakiś film jest podobny do „Love actually”. Nie ma takich filmów. Nie ma filmów podobnych do „Love Actually”. To był film mądry, ciepły, zabawny, wielowątkowy, ze znakomitą obsadą, świetnie zagrany i wyreżyserowany, z genialnym scenariuszem i mocnymi puentami, choć podanymi w dość przyjemny sposób. Nigdy przedtem ani potem nie udało się nikomu zrobić tak znakomitego filmu.

Plan B (Back-Up Plan)

Czasami mam wrażenie, że moja determinacja w poszukiwaniu zabawnych i inteligentnych komedii romantycznych, wykończy i mnie i wszystkich czytelników tego bloga. No dobrze, być może spodziewając się „inteligentnych” dialogów niekoniecznie powinnam była sięgać po słynny „powrót J Lo”, ale liczyłam choćby na odrobinę klimatu i kilka sprawnych, w miarę szybkich i zabawnych dialogów. No i nic. Nic z tego. Plan B to kolejna komedia, która komedią nie jest, bo najzwyczajniej nie bawi. Na dodatek – i naprawdę nie wiem, kto to wymyślił, ale niech zostanie potępiony na zawsze – pojawiają się elementy odrażające, żenujące, bo po prostu niesmaczne do bólu. Sceny z ohydnym pożeraniem gulaszu, odrażającym porodem, czy innymi jeszcze obleśnymi elementami, których nie opiszę jednak, bo być może ktoś z Was miałby ochotę pomimo tej (i nie tylko tej) krytyki film obejrzeć. Trzeba przyznać, że już temat jest ciężki i naprawdę nie wiem, czy odpowiedni na komedię, która z natury swojej ma być lekka, łatwa i przyjemna. Nie jest to przecież komedia z żadną puentą, nie miała powodować przemyśleń, zmuszać do refleksji. Po co …

To skomplikowane

O dawna czekałam na taki film. Zabawny, przyjemny, optymistyczny, lekki, ale nie powierzchowny. Dzięki Bogu, że kino tego typu jeszcze nie wymarło, bo miałam mocne wrażenie, że komedie romantyczne ostatnio przestały być śmieszne i romantyczne. Dziwią mnie więc negatywne oceny tego filmu wystawiane przez krytyków filmowych, ale cóż, może po prostu jest tak, że krytyk jest od krytykowania, a intelektualiście nie wypada się zaśmiać czy odprężyć na filmie lekkim i zabawnym. „To skomplikowane” opowiada historię pewnego małżeństwa (Meryl Streep i Alec Baldwin), które wprawdzie jest po rozwodzie od 10 lat, ale przeżywa coś na kształt romansu. Uczucia przeplatają się ze wspomnieniami, trudno je odróżnić. Ponieważ rzecz jest natury skomplikowanej – jak sugeruje tytuł – mamy jeszcze do czynienia z trójką prawie dorosłych dzieci, drugą żoną męża i zalecającym się do żony nowym potencjalnym kandydatem na partnera. Głównym atutem filmu są aktorzy. Meryl Streep jest absolutnie fantastyczna. To niewiarygodne, że ktoś może tak grać. Jest zabawna, flirtująca, seksowna i niezwykle piękna. Jak zwykle doskonała, ale tego od niej oczekiwałam. Zaskoczył mnie natomiast Alec Baldwin, który zmienił …

Narzeczony mimo woli („The Proposal”)

W moim ulubionym gatunku, czyli komedii romantycznej, nie dzieje się ostatnio zbyt wiele. Już nawet komentatorzy zauważyli, że mocno narzekam ostatnio na ten gatunek. Jestem jednak od niego w dużej mierze uzależniona, więc jeśli wchodzi na ekran jakaś komedia romantyczna, możecie założyć, że ją obejrzę … i choć jestem przygotowana na rozczarowania, zwykle rozczaruję się po raz kolejny 😉 Tym razem mistrzyni gatunku czyli Sandra Bullock. Po Julii Roberts to właśnie ona najbardziej kojarzy się z komediami romantycznymi. Jest w nich zresztą najlepsza, o wiele lepiej się w nich sprawdza niż w każdym innym repertuarze. Ucieszyłam się zwiastunami nowej komedii „The Proposal” – pozwolicie, że będę się trzymała oryginalnego tytułu, nasi tłumacze znowu „wiedzieli lepiej”. Ucieszyłam się, że po wielu nieudanych próbach, będę się znowu dobrze bawiła w kinie. Bardzo ważna i dość wredna pani dyrektor jednego z nowojorskich wydawnictw zapomina dopełnić formalności wizowych (jest Kanadyjką) i w efekcie ma już tylko jeden sposób na pozostanie w USA – ślub. Problem w tym, że nie ma w jej życiu nikogo, wybór pada zatem na jej …

Duchy moich byłych („Ghosts of Girlfriends Past”)

Pisałam to wielokrotnie, ale napiszę jeszcze raz. Jestem zdecydowaną zwolenniczką komedii romantycznych. Uwielbiam ten gatunek i naprawdę nie mam wobec nich zbyt wysokich wymagań – wystarczy, że się uśmiechnę z 4 razy w trakcie i przestanę myśleć o rzeczywistości. W pogoni za takimi komediami, zdarza mi się trafiać ostatnio na totalne katastrofy kinematografii. Właśnie tak można byłoby określić „Duchy moich byłych”. Moje koleżanka zasnęła w trakcie tego filmu dwukrotnie. Ja przetrwałam, ale choć bardzo mi się podoba Matthew McConaughey, nie mogę już patrzeć na ten sam zestaw min wykonywanych przez niego w kolejnych filmach. Co w tym filmie robił Michael Douglas? Nie wiem. Nie, żebym miała do niego jakiś szczególny szacunek, uważam jednak, że aktorzy tego pokroju nie powinni firmować swoimi nazwiskami tak dennych produkcji. Fabułę da się streścić jednym zdaniem – wiecznemu kawalerowi (która to już taka rola McConaughey?) w dniu ślubu jego brata ukazuje się zmarły wujek, a także duchy trzech byłych dziewczyn, które zabierają go w przeszłość po to, żeby przestał być wiecznym kawalerem. Koniec jest oczywisty. Podobnie jak moja ocena tego …