Kayah Prestige Tour
Nie pamiętam kiedy, nie pamiętam czy kiedykolwiek miałam łzy w oczach na czyimś koncercie. Może jak byłam małą dziewczynką. I dzisiaj. Przy „Na pół”. Zasłoniłam się rękami w pozycji obronnej, skuliłam się jakby trochę bardziej niż zwykle, próbowałam osłonić od tych emocji, które ten utwór we mnie budzi. Nie było szansy. Potem zobaczyłam, że Kayah też się trzyma ręką w pasie, a jeszcze później, już w przerwie, przyznała, że się trzyma w ten sposób. Ciarki po plecach. Kayah uwielbiam od płyty „Kamień”. Już kiedyś pisałam o moich wrażeniach związanych z płytą „Unplagged”. A dzisiaj miałam to wszystko zmutowanej formie, na żywo podczas koncertu z cyklu Kayah Prestiże Tour. Zupełnie niezwykłe wydarzenie. Wszystkie te koncerty, w których ostatnio uczestniczyłam są zupełnie niczym w porównaniu do tego. Oczywiście głos jak dzwon, także na żywo. Piękne, czyste dźwięki. Tym bardziej trudne, że przecież Kayah szaleje na scenie. Tańczy, opowiada, klaszcze, biega po widowni, po prostu jest, bardzo intensywnie jest i pomimo tego ciągle śpiewa czysto. Nie ma sensu opowiadać o tym koncercie oceniając kolejno poszczególne elementy. Cały zespół …