Miesiąc: wrzesień 2012

Grażyna Łobaszewska Przepływamy

Mam tę płytę od kilku dni i przyznaję się do uzależnienia od niej. Nawet pracuję z Łobaszewską w tle, co zwykle mi się nie zdarza. Zastanawiałam się przez moment, co odróżnia ten krążek od większości produkcji innych polskich wokalistek i wiem. Łobaszewska nie udaje. Nie udaje, że pisze teksty – zaprasza do współpracy profesjonalnych autorów. Nie udaje, że komponuje muzykę, dlatego Darek Janus (skrót imienia nie mój) sam przyjeżdża do niej i namawia na piosenki, które napisał. Nie robi operacji plastycznych i nie odstawia papierosów nawet do sesji zdjęciowej. O ile to ostatnie może nie jest zaszczytne, o tyle fakt, że nie próbuje zarobić dodatkowych pieniędzy swoimi własnymi marnymi tekstami czy kompozycjami, należy podkreślić – jak to się kiedyś mówiło – wężykiem.

Po Prostu Cafe

Zanim zdam Wam relację z wizyty w Po Prostu Café, pozwolę sobie na jeden komentarz w modnym ostatnio temacie śniadań na mieście. W weekendy jadam śniadania na mieście. Mój świat nie dzieli się na ludzi, którzy jadają śniadania na mieście i tych, którzy jadają je w domu. Mój świat dzieli się na ludzi, którzy uzurpują sobie prawo do oceniania jedzących na mieście i tych, którzy uważają, że ludzie mogą sobie jeść gdzie chcą. Z uzurpującymi sobie prawo do oceniania nie mam ochoty mieć nic wspólnego. Tyle tytułem wstępu.

Czojhona

Czojhona to nowa uzbecka restauracja w Warszawie. Jeszcze w zeszłym miesiącu wydawało się, że mały fast food serwujący czebureki na Grzybowskiej i Niepodległości to szczyt wschodniej egzotyki kulinarnej w Warszawie, a tu nagle otwiera się restauracja uzbecka. Co w ogóle jedzą Uzbekowie?

Papalina

Papalina to teoretycznie nowa chorwacka restauracja i winiarnia na Ursynowie. Teoretycznie, bo w tym samym miejscu był wcześniej Cevap z kuchnią chorwacko-bośniacką, a menu obydwu tych miejsc jest bardzo podobne. Cevap i Papalina mają także tego samego właściciela. Nie wiem więc, skąd więc pomysł na zmianę nazwy. Być może coś się będzie zmieniało w przyszłości i miejsca zamierzają podążać w inną stronę.

MiTo

Muszę się przyznać do zachwytu. Dawno, bardzo dawno już żadne miejsce nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak MiTo. Być może dlatego, że coraz więcej kawiarenek wygląda podobnie, być może dlatego, że kolory zwykle są stonowane, a wnętrza małe i minimalistyczne. W MiTo jest tak niesamowicie kolorowo i przestrzennie, że aż chce się żyć i uśmiechać.

Czarna.bar

Weszłam dziś rano do Czarnej i choć byłam jeszcze lekko zaspana i przed poranną kawą, zaśmiałam się po pierwszym spojrzeniu na bar. Barman jest … (przyjmijmy tu właściwą poprawność polityczną) Afroamerykaninem. Po chwili pierwszego zaskoczenia, dotarło do mnie, że z głośników wydobywa się klimat Kind of Blue Milesa Davisa. Pomimo tych skojarzeń, nazwa baru pochodzi od nazwiska właścicielki.