Miesiąc: maj 2009

Wojna polsko-ruska

Nigdy nie przeczytałam książki Doroty Masłowskiej – przyznam na starcie. Zastopowało mnie po jakiejś drugiej stronie, nie mogłam przebrnąć dalej. Na film pewnie też bym nie poszła, gdyby nie ogólnie towarzyszące tej premierze zainteresowanie oraz coś, co ostatnio coraz częściej daje mi się we znaki – tzw. kronikarski obowiązek. Niestety wskutek tego odczucia oglądam coraz więcej filmów, których nie ma sensu oglądać. Co mogę powiedzieć o Wojnie polsko-ruskiej? „Widziałam, ale nie zrozumiałam.” Jest to oczywiście popisowa rola Szyca. I tyle. Poza nią? Mnóstwo przekleństw, mnóstwo ćpania i pijanych zwidów. Mnóstwo seplenienia i ohydnej rzeczywistości, a właściwie nierzeczywistości. I jedno ogólne pytanie – o co chodzi? Może ktoś znajdzie w sobie siłę i wyjaśni mi, o co chodziło w tym filmie, będę wdzięczna za oświecenie. Tymczasem uważam, że narażono mnie na całe mnóstwo niczym nieuzasadnionych wulgaryzmów i ohydnych scen. I moje wewnętrzne poczucie estetyki każe mi takiego kina nie oglądać. Męczyłam się przez dwie godziny w nadziei, że na końcu się wyjaśni. Lepiej było wyjść z kina. Choć zrobiłam to dopiero dwa razy w życiu, mam …

Trivento Tribu Malbec Argentyna 2008

Malbec pochodzi jak większość szczepów winnych z Francji, ale swoją szansę na rozwój dostał dopiero w Argentynie. Poza nią jest uprawiany także w Chile i Australii. Jest wymagający, potrzebuje dużo słońca i wysokich temperatur. Daje wina niezwykle ciemne w kolorze. Właśnie takie jest Trivento Tribu Malbec Argentyna 2008. Bardzo młode i zbyt młode jak na Malbec, który powinien dojrzewać w beczkach dębowych ponad rok. Ten nie miał szansy. Opisywany przez producenta jako „wino w wibrującym czerwony kolorze z odcieniami fioletu. Eleganckie połączenie jagód i świeżych ziół. Intensywne, okrągłe ze słodkimi taninami i trwałą nutą końcową.” Dla mnie zbyt agresywne. Próbowałam regulować jego agresję temperaturą, ale z jakichś powodów – być może to odzwyczajenie od czerwonych win, od dłuższego czasu pijam głównie białe – nie potrafię się z tym winem oswoić. Dostępne w hipermarketach w cenie ok. 30 zł. Dokładna karta wina dostępna tu. W skali od 1 do 10 daję 4 Zapraszam na na fanpage, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać …

Anioły i demony

Co właściwie można napisać o filmie, który wiadomo jakim filmem jest. Nie idzie się na niego z zainteresowania, lecz raczej z kronikarskiego obowiązku. Ogląda się go z przymrużeniem jednej brwi, żeby nie powiedzieć oka. Ma się wrażenie, że aktor odtwarzający główną rolę też ciągle robi do nas oko przekazując podprogowy tekst: „Sorry, wiem, że to shit, ale tyle mi zapłacili, że grzechem było odmówić.” (BTW. Znam gorsze grzechy.) Można więc napisać to, co powyżej, a poza tym? Poza tym bez efektów. Żadnych. Siedzę w kinie i się nudzę. Co gorsza, nie pamiętam, co się działo w książce, co świadczy raczej o jakości książki niż o mojej pamięci, jest bowiem wiele książek, czytanych przeze mnie dużo wcześniej, których akcję doskonale pamiętam. Film niby ma być sensacyjny momentami, ale marna ta sensacja. Nie trzyma mnie w napięciu, praktycznie w żadnym momencie. Nawet efekty specjalne z wybuchem antymaterii w roli głównej, nie przyprawiają o opad szczęki, a przecież to po to się takie filmy w ogóle robi. Zastanawiam się, jak to jest. Przecież rozumiem kategorię filmu nieambitnego, wybitnie …

Bacio di Angelo

Czas jakiś temu odwiedzałam Restaurację Bacio, pora przyszła więc na jej siostrę – Bacio di Angelo. Jest coś takiego w obydwu tych miejscach, że wystrój mnie przytłacza. Mam wrażenie, że wszystkie te figurki, obrazy, wazoniki i inne bibeloty stojące na licznych pułeczkach, komódkach i stolikach, zbierała jakaś bardzo wiekowa ciotka. Do tego ciemne kolorowe ściany. OK., wiem, że to jest konsekwentny styl, ale mnie przytłacza. Zapraszam na na fanpage, Twitter i Instagram Frobloga. Zachęcam też do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: Email *

Zbrodnie i wykroczenia

Zobaczyłam ostatnio dzięki Zone Europa „Zbrodnie i wykroczenia” Woody’ego Allena z 1989 roku. Jeden z tych filmów mistrza, które mi umknęły. Z dużą przyjemnością obejrzałam teraz, choć oczywiście żałuję, że dopiero teraz. Kino mistrzowskie, bez dwóch zdań. Problemy moralne łączone z charakterystycznym allenowskim poczuciem humoru. Całość jak zwykle osadzona w środowisku intelektualistów. Klasyczny Allen. Trudno recenzować ten film, to klasyka gatunku, nominowany do Oskarów, wielokrotnie nagradzany. Jakakolwiek recenzja laika jest kompletnie nieuzasadniona. Większość z osób czytających tego bloga pewnie film widziała, trudno więc też do niego zachęcać. /Choć jeśli komuś podobnie umknął, to gorąco polecam./ Postanowiłam się skupić na swoich odczuciach. Film ma dwa wątki. Pierwszy, to historia okulisty, który najpierw decyduje się na morderstwo swojej wieloletniej kochanki, zaczynającej zagrażać jego małżeństwu, a potem zaczyna oczekiwać kary za swój czyn. Drugi wątek (z Allenem) to historia nieudacznika reżysera, który wprawdzie chce nakręcić ambitny film dokumentalny o filozofie, ale decyduje się nakręcić dokument o znienawidzonym przez siebie, odnoszącym sukcesy, szwagrze. Obydwaj bohaterowie są przy tym narażeni na problemy moralne i podejmują decyzje niezgodne ze swoim kodeksem …

Duplicity („Gra dla dwojga”)

Króciutko podsumuję dwa widziane niedawno filmy z Clivem Owenem. Zaczynam od Duplicity, bo był głośny, okrzyczany jako powrót Julii Roberts na ekran, promowany na dobrze wyprodukowaną zabawną komedię romantyczną. Zacznę od pozytywów – fajny montaż, trzeba być w niezłej kondycji, żeby skojarzyć kilka faktów, żeby się zastanawiać nad tym, co ma być zastanawiające. Brak chronologii dodaje temu filmowi z pewnością uroku. Podobnie jak Julia, która jest piękna – od zawsze i taka już pewnie zostanie. Niestety nie jest to kino, które spokojnie poleciłabym, nawet w kategorii „komedia romantyczna”. Zresztą, od dłuższego czasu (o czym już pisałam kilkakrotnie) brakuje mi dobrej komedii romantycznej. Liczę na Curtisa i i jego „The Boat That Rocked”, ale to dopiero jesienią w USA, a u nas … Ale wracając do „Duplicity” – nic mnie w tym filmie nie zachwyciło. Dialogi w 2-3 miejscach były zabawne i inteligentne. Jak na byłych agentów wywiadowczych, ich dialogom brakuje inteligencji, polotu i humoru właśnie. Owszem, scena ze stringami wydaje się dość zabawna, ale to scena wybrana do zwiastuna filmu, nie zaskakuje więc, nie bawi …

McGuigan Black Label Gewurztraminer – Riesling Australia 2007

Byłam w nastroju do eksperymentowania, a kiedy taki mi się przytrafia, wchodzę do sklepu w moim bloku na dole i proszę zaprzyjaźnioną panią o wybór czegoś innego niż moje ulubione argentyńskie Viognier. Ponieważ nie gustuję też w Chardonnay, co skreśla mi połowę win w każdym sklepie, czasami wybór nie jest prosty. Dlatego powierzam go profesjonalistom. Tym razem polecono mi mieszankę Gewurztraminera i Rieslinga z Australii. Moją sympatię do Gewurztraminera już tu opisywałam. Zachwyca mnie szczep wina, który może dać wino i słodkie i wytrawne, a pachnie zawsze podobnie i zawsze pięknie. Jestem prawie pewna, że po zapachu nie odróżniłabym wytrawnego od słodkiego. W tym przypadku, pomieszane jest z Rieslingiem, o którym nie wiem zbyt dużo i być może degustowanie go dopiero przede mną. Wino opisywane przez dystrybutorów: „Barwa słomkowa. Słodycz i aromaty korzenne gewurztraminera świetnie zharmonizowane z elegancją rieslinga. Aromaty ananasa i melona przeplecione z nutami grejpfruta i limonki. Idealne do ostrych dań kuchni tajskiej i indyjskiej, a także owocowych deserów.” Najbardziej odczuwam ananasa. Wino jest bardzo nietypowe, oryginalne, dla mnie bardzo dobre. Myślę, że …

Kuba Badach „Tribute to Andrzej Zaucha OBECNY”

Na płytę Kuby Badacha czekałam od nie wiem kiedy. Może od wtedy, kiedy pierwszy raz usłyszałam jego głos – jeszcze na studiach, moich i jego (każdy na swoich). Może od wtedy kiedy po raz pierwszy poszłam na koncert Polucjantów, a może od zupełnie innego momentu, nie wiem. Ale wiem, że z tym oczekiwaniem była już przesada. Podobnie Marek Niedźwiecki, ilekroć zapraszał Kubę do swoich programów, sugerował, namawiał, groził – płyta musi być. Tymczasem Kuba raczył nas swoim głosem a to na płycie Roberta Jansona, a to w chórkach u Kayah, a to w duecie z Ewą Bem, czy też w gwiazdkowym polskim wydaniu piosenki „Last Chrsitmas” (z trzema innymi najpiękniejszymi męskimi głosami polskiej wokalistyki – Piaskiem, Andrzejem Lampertem i Mietkiem Szcześniakiem). Wreszcie, niedawno, bo w środę w zeszłym tygodniu, ukazał się płyta „Tribute to Andrzej Zaucha OBECNY”. Lekko się zjeżyłam na tę myśl. Zauchę uwielbiam. Nie lubię przeróbek jego utworów. Zazwyczaj nikt sobie z nimi nie radzi. No, może Grzegorz Markowski potrafi zaśpiewać „Wymyśliłem Ciebie” tak, że ciarki chodzą po ciele, ale poza nim, to …

Rigoletto

Od czasu do czasu warto, naprawdę warto, zrobić coś zupełnie innego – np. pójść do opery. Zdarza mi się czasami i zwykle jestem pod wrażeniem inscenizacji, dużej pięknej sceny, czasem scenografii, czasem reżyserii. Zdarzyło mi się być na Carmen z Małgorzatą Walewską czas jakiś temu. I wtedy chyba doszłam do wniosku, że już mnie żaden głos nie zachwyci. Jeśli nie zachwyciła mnie Walewska, to kto? Czas jakiś temu odebrałam przecież klasyczne wykształcenie wokalne i zawsze mi się wydawało, że odróżnię głos wybitny od tego … mniej wybitnego. No więc, po Walewskiej straciłam wszelką nadzieję. Doszłam do wniosku, że wszystkie piękne głosy, które słyszałam, były nagrane. Na żywo to się nie zdarza. Nie mówię oczywiście o głosach pokroju Placido Domingo, którego faktycznie nigdy nie słyszałam na żywo, chodzi mi o nasze polskie możliwości. Kolejne opery przyjmowałam więc z radością i wdzięcznością – zawsze to jednak sztuka z kategorii wyższych. I zupełnie znienacka ostatnio wybrałam się z moim kolegą – stałem bywalcem Opery Narodowej – na Rigoletto Verdiego. Środek tygodnia, poszliśmy z marszu, po pracy. Bez większego …