Basil and Lime. Bazylia i limonka. Czy to składniki jakiegoś dania? Może drinka albo sałatki? Czego są symbolem? Po jednym z ostatnich odcinków Top Chefa wiemy, że limonki są symbolem kuchni tajskiej. Dużo limonek zwłaszcza 🙂 Może to więc właśnie jest trop? Może to tajska bazylia i limonka? Bingo. Basil and Lime to nowa tajska restauracyjka na Puławskiej, otwarta kilka dni temu, a właściwie jeszcze przed oficjalnym otwarciem.
W wystroju jest tu prosto, nawet bardzo prosto. Szare i czarne sofy, proste krzesła, drewniane stoliki, proste lampy. Zielone akcenty, czasami mocne. Świecące zielone logo, jaskrawo zielone poduszki, zielone świece na stolikach. Jedynymi elementami przypominającymi, że to jednak jest tajska restauracja, są figurki tajskiego Buddy aniołów teppanom stojące na barze. (zwróćcie uwagę na komentarz Piotra pod tym tekstem odnośnie wystroju i złotych figurek)
Menu jest dość krótkie i przejrzyste. Przystawki, zupy, dania główne, makarony i ryże, jest też część dla wegetarian i oczywiście desery. W kilku kategoriach podkreślono dania będące specjalnościami Basil and Lime i to przeważnie na nie się decyduję.
Zaczynam od Po Tak czyli Zupy z owocami morza na ostro z sokiem tamaryndowca (28zł). Po pierwsze podoba mi się, że ostrość możemy dowolnie regulować, poproszę więc o pierwszy stopień i taki dostaję. Ta zupa lepiej smakuje niż wygląda. Zdecydowanie. W prezentacji jest szaro-bura, ożywiają ją jedynie świeże zioła. W smaku jest kompletna, a spora ilość smacznych owoców morza całkowicie mnie satysfakcjonuje.
Kao Pad Ruam Mitr czyli Podsmażany ryż z bukietem dodatków (polędwicą wieprzową, polędwicą wołową, kurczakiem, krewetkami, orzechami nerkowca, ananasem, tajską bazylią i sokiem z limonki) (32zł) to moje danie główne. Najpierw jemy oczami, prawda? Niestety zupełnie o tym zapomniano. Patrzę na tę kupkę ryżu w towarzystwie świeżych plastrów ogórka i nie wiem, czy mam na nią ochotę. Po co tu ogórek? Potem wkracza zapach, robi się przyjemnie. Jest lekko słodko i zachęcająco. Wreszcie zaczynam jeść i jest świetnie. Ryż dobrze podsmażony, odpowiednio nabrał smaku, miękka i soczysta wołowina, podobnie z wieprzowiną. Do tego odpowiednie słodkawe warzywa – papryki, marchewki. Słodycz podkręcają kawałki ananasa. Bardzo dobre danie! Tylko dlaczego tak wygląda?
Kiedy przychodzą Lody waniliowe w smażonym cieście jestem już pewna, że prezentacja to najsłabsza strona tutejszych dań. Może zresztą dlatego reaguję tak entuzjastycznie na ich smaki, bo wygląd niczego nie obiecuje, a smak pozytywnie zaskakuje. Ten deser jest pyszny. Bardzo smaczne, miękkie, ale chrupiące z zewnątrz ciasto, mocno waniliowe smaki, wszystko to pachnie i naprawdę dobrze smakuje. Psują efekt jedynie kleksy z sosu czekoladowego na talerzu… po pierwsze: dlaczego kleksy, dlaczego się wszyscy uparli na takie wężyki czy to z balsamico, czy z majonezu, czy z sosu czekoladowego? Czemu mi to robicie ludzie? No a po drugie, chciałabym, żeby to była prawdziwa czekolada, a nie gotowy sos z plastikowej butelki.
Oficjalne otwarcie Basil and Lime nastąpi 12. kwietnia, w przeddzień tajskiego nowego roku. Miejsce ma więc jeszcze chwilę, by dopracować swoje propozycje. Po zjedzeniu tych kilku dań wydaje się, że nad smakami pracować nie trzeba. Tajski szef kuchni zdecydowanie wie, co robi w kuchni. Jeśli mogę jednak coś zasugerować, popracowałabym nad prezentacjami dań. Może taki ryż trzeba po prostu podać w autentycznej misce, a nie na talerzu i na pewno nie z ogórkiem. Basil and Lime będę się przyglądać z zainteresowaniem.
Basil and Lime, ul. Puławska 27, Warszawa, tel. 22 126 19 43
Po więcej zdjęć Basil and Lime jak zwykle zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga. Zachęcam do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: