Ponieważ bywam w Michel’s Brasserie dość regularnie i nie zdarzyło mi się do tej pory zjeść tam niczego nieświeżego, postanowiłam odpowiedzieć na pewną absolutnie niesprawiedliwą recenzję Macieja Nowaka.
Od pewnego czasu już śledzę tę rozgrywkę i przyznać muszę, że nie do końca jest ona dla mnie zrozumiała. Maciej Nowak potrafi zachwycać się tak beznadziejnymi miejscami jak Biały Domek, a jednocześnie ignorować tak znakomite jak Bistro de Paris czy też Brasserie właśnie. Dlaczego mówię o ignorowaniu? No może dlatego, że Bistro, choć powszechnie uznane przez bywalców za najlepszą kuchnię w Warszawie, nigdy nie znalazło się nawet na liście nominowanych do Knajpy Roku. Może też dlatego, że Brasserie pojawiło się na warszawskim rynku gastronomicznym już chyba rok temu, a Maciej Nowak nie napisał do tej pory ani słowa na jego temat. I pewnie nie musiał, ale czy na pewno dzień po świętach to był właściwy moment na te odwiedziny? Czy aby na pewno zachował pan w tym przypadku Panie Macieju odrobinę choćby obiektywizmu recenzenta?
Wybrałam się do Michela w poprzedni weekend, żeby sprawdzić, czy wszystko jest pod kontrolą, czy nic się nie zmieniło (choć moja ostatnia wizyta w Wielki Piątek niczego takiego nie wskazywała). Nie zmieniło się. Jedzenie – jak zwykle – pyszne, obsługa – jak zwykle – przemiła, widok – jak zwykle – zachwycający, a Michel – standardowo – krążący po swojej restauracji, pilnujący końcowego efektu.
Na przystawkę wybrałam Ser kozi z miętową gruszką na ciepło z dressingiem z pistacji i orzechów włoskich. Znakomity. Na danie główne przybył Grillowany halibut ze słodko-ostrym sosem imbirowym, jaśminowy ryż ze smażonym ogórkiem na nutę miętową. Równie świetny. Mój kolega zajadał się Filetem z okonia morskiego z warzywami „nicoise” i jabłkowym vinaigrette na ciepło. Obydwoje szukaliśmy opisywanych przez Nowaka nieświeżych ryb i żadne z nas nie znalazło. Na deser wzięłam jeszcze Eclair z nadzieniem mascarpone mango z sorbetem oraz polewą czekoladową. Znakomite jak zwykle, to już druga wariacja na temat eklerków z mascarpone. Poprzednia, z pomarańczową odmianą, była równie dobra.
W restauracji panuje duże przejęcie kiepską oceną Macieja Nowaka, przyznaję, że to mnie poruszyło najbardziej. Każde zdanie jest analizowane, z każdej krytyki wyciągane są wnioski. Choć pewnie to dość trudne, bo krytyka Nowaka do konstruktywnych nie należała. Michel przybywa do nas z Francji, gdzie ewidentnie standardy recenzentów kulinarnych są na zupełnie innym poziomie. Odrobina obiektywizmu zachowywana jest zawsze, nawet wtedy, kiedy restauracja nie wydaje pieniędzy na reklamę w gazecie, dla której pracuje recenzent. Bo niestety coraz częściej mam wrażenie, że o to tutaj chodzi.
Ceviche, panie Macieju, przygotowuje się zarówno z ryb (białych i czerwonych) jak i owoców morza. To tylko jedna z wielu uwag do Pana recenzji. Szkoda, że wszedł Pan w rolę recenzenta – jak sam Pan pisze – „ociężałego i nażartego” po świętach, który zmuszony obowiązkiem dostarczenia felietonu kulinarnego, musi się na kimś wyżyć. I tym kimś został – moim zdaniem – najlepszy kucharz w Warszawie.
Nienawidzę tej praktyki i przyznam, że w recenzji pisanej przez czołowego polskiego recenzenta nienawidzę jej jeszcze bardziej. Maciej Nowak dobrze wie, dlaczego. Dlatego tej bolesnej rany nie ma co jątrzyć dalej.