Kultura
Skomentuj

Mika Urbaniak “Closer”

Od jakiegoś czasu słucham tej płyty. Nie dlatego, że sprawia mi szczególną przyjemność, ale dlatego, że staram się wyrobić sobie zdanie na jej temat. Na początku byłam zdziwiona brzmieniem, potem do niego przywykłam, ale nic mnie nie zachwycało. Nie znalazłam na tej płycie nic ciekawego dopóki nie rozpoznałam jednego z jej utworów granego w radio po pierwszych trzech taktach. Zwykle oznacza to, że jestem z danym utworem zaprzyjaźniona. Faktycznie, wysłuchanie go w radio sprawiło mi przyjemność, wróciłam więc do płyty. I znowu to samo. Nic ciekawego, choć wszystkie utwory już rozpoznaję i powtarzam linie melodyczne, w dalszym ciągu … nic ciekawego.

Przeczytałam kilka recenzji tego krążka. Wszystkie zachwycone. Przeczytałam kilka nazwisk biorących udział w nagraniu – wszystkie zachwycające. Przesłuchałam po raz kolejny. I mam ochotę krzyczeć Gombrowiczem „jak zachwyca jak nie zachwyca!”. No więc moje zdanie jest takie – ta płyta ginie w tłumie nowoczesnej muzyki. Gdyby nie nazwisko wokalistki i zainteresowanie jej osobą, a właściwie osobami jej rodziców, nie sięgnęłabym po tę płytę nigdy. I tak chyba powinno było pozostać. Brak jazzu. Brak wzlotów. I jak pewnie powiedziałby Louis „It don’t mean a thing if it ain’t got that swing”. Tyle.