My’o’my to maleństwo. Mały pokoik z pięterkiem. Zwykle irytuje mnie tendencja do zdrabniania słów i przerabiania ich na słówka, ale w tym przypadku jest to naprawdę uzasadnione. Stoliki są stoliczkami 🙂 Może właśnie dzięki temu, knajpka (nie mogę się powstrzymać) ma super klimat.
Wpadam tu na szybki niedzielny lunch. Zamawiam Bajgla Wege – z kotletem z pieczarek, sera i jajek z warzywamy. Świetny. Wprawdzie nie domyka się wcale, ale jest to prawdziwy bajgiel, nie żaden tam bajgielek. Jest wielki i wygląda nieco jak prawdziwy amerykański burger, ale jest o niebo smaczniejszy.
Zjadam też Sałatkę Drakula – z rukolą, granatem, parmezanem, szynką parmeńską i sosem balsamicznym. Kocham granata i często go zjadam w różnych zestawieniach, po zjedzeniu tej sałatki, obiecuję sobie wykonywać ją osobiście od czasu do czasu. Nie dość, że wygląda świetnie to jeszcze bardzo dobrze smakuje.
W My’o’my wszystko jest lekko artystyczne, ale i dopracowane. Nie ma chaosu. Jest świetne menu, które zachwyca formą graficzną. Drzwi wejściowe są prawdziwie wiekowe i lekko się zacinają, ale to też dodaje temu miejscu uroku. Jeśli komuś zimno może się otulić pledem. My’o’my wygląda na miejsce, w którym dobrze się zajmują i opiekują gośćmi. Dlatego trudno się dziwić, że jest raczej pełno. Nie zjadłam żadnej z tart, wypiłam tylko herbatę, ale z pewnością tu wrócę, bo jest zachęcająco.
My’o’my, ul. Szpitalna 8 (wejście od Górskiego), Warszawa