Rozprzestrzeniają nam się owoce morza po Stolicy. Jest już coraz więcej ciekawej oferty w tym obszarze. Nie tak dawno pojawiła się oferta owoce morza JESZ ILE CHCESZ w Larc, dostępna w każdą pierwszą i trzecią sobotę miesiąca. Ponieważ owoce morza lubię bardzo, a Larc jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, postanowiłam sprawdzić tę ofertę.
Owoce morza JESZ ILE CHCESZ ma tu następującą konstrukcję. Jest dziewięć dań z ryb i owoców morza wyszczególnionych w specjalnym menu. Można jeść po kolei, można któreś ominąć, można też zamówić jakieś ponownie. Menu degustacyjne kosztuje 99zł na osobę.
Zacznę od tego, z czego zrezygnowałam. Ponieważ porcje wcale nie są takie małe, od początku wiedziałam, że dziewięciu daniom nie podołam. Zrezygnowałam z Bisque z krewetek, Muli w winie i Świeżej makreli marynowanej w ziołach, risotto z groszkiem i Creme fraiche.
Zaczęłam od Ostryg Fine de claire, które w Larc zawsze smakowały znakomicie. Jest to jedno z bardzo niewielu (być może nawet jedyne) miejsc w Warszawie, gdzie rozróżnia się rozmiar ostrygi. Zjadłam je tylko z cytryną, jak mam w zwyczaju i jak zwykle wprawiły mnie w doskonały nastrój na dalszą część kolacji.
W drugiej kolejności nastąpiły Krewetki skwierczące, oliwa chilli, czosnek. Były bardzo dobre, lekko pikantne, ale w sumie o wyważonej ostrości, z wyczuwalnymi nutami rozmarynu i tymianku. Sos zjadłam do ostatniej kropli posługując się pieczywem. Kolejne danie Kalmary i cukinia w maśle kaparowym to moim zdaniem hit tego bufetu. Mięciuteńkie kalmary podane ze słodkawą cukinią, obfitą porcją maślanego sosu i odrobiną kiełków słonecznika. Pachniało i smakowało naprawdę znakomicie. Genialne sosy w obydwu daniach.
Kolejna nadchodząca porcja to Ośmiorniczki baby w sosie winno – maślanym, były sympatyczne, choć nie przesadnie miękkie. Zdecydowanie poddusiłabym je dłużej. Smakowo przyzwoite, ponownie bardzo aromatyczny udany sos. Po ośmiorniczkach baby nastąpił Kociołek L’Arc: świeże mule, krewetki, ośmiorniczki w sosie winnym. Był ogromny. Dostaliśmy do niego firmowy papierowy śliniak, żeby się nie pobrudzić. Pyszne mule w ilości nie do pokonania po tym wszystkim, co już zjadłam. Bardzo dobre, soczyste i mięsiste były tygrysie krewetki. Niestety ośmiorniczki poległy w tym zestawieniu. Były twarde i najbardziej cieszył fakt, że w całym kociołku znajdowały się tylko trzy.
Grand finale to hit ostatnich tygodni. Do Warszawy zaczęły docierać razor clams – małże brzytwy, zwane też okładniczkami. Małże „Razor” i sardynki, sos z pieczonej papryki. Bardzo lubię sardynki, ale w tym zestawieniu, używając terminologii sportowej: brzytwy wysunęły się na prowadzenie i bezwzględnie zdominowały przeciwnika. Brzytwy są jędrne, ale nie gumowe. Smakiem bliżej im do jasnych małży niż czarnych muli. Ich prostokątny kształt przyciąga oko. Jest z nimi jeden problem – muszla potrafi się pokruszyć i trudno je z niej oczyścić. Kawałki muszli mogą więc trafić do ust i to nie jest przyjemne. Prezentacja tego dania nie zachwyca, ogólnie jednak małże-brzytwy to nowość, warto więc ich skosztować, do tej pory podają je bodajże tylko w trzech miejscach w Warszawie.
Owoce morza JESZ ILE CHCESZ w Larc to interesująca oferta. Polecam wszystkim, którzy mają wrażenie, że nie mogą się przejeść seafoodem. Na wyróżnienie zasługuje z pewnością świeżość produktów, ich zróżnicowany wybór i aromatyczne sosy na bazie masła i wina. Menu Owoce morza JESZ ILE CHCESZ w Larc dostępne jest w każdą pierwszą i trzecią sobotę miesiąca.
L’Arc, ul. Puławska 16, Warszawa
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.