Na ślicznym małym rynku Mariensztackim, gdzie niestety nie dzieje się tak wiele, jak wskazywałby potencjał tego miejsca, od wielu lat działa chińska restauracja Bliss. Zwykle mam tak, że jak słyszę „chińska restauracja” to uciekam. Kojarzy mi się niestety z wszystkim najgorszym, co przez całe lata serwowali nam różni pseudo-Chińczycy. Z tego powodu, zwykle omijam restauracja chińskie szerokim łukiem. Owszem, zdarza mi się zjeść coś na szybko, zamówić do pracy jakieś małe proste danie, przygotowywane w opcji take-away, służące do szybkiego zabijania głodu podczas lunchu w pracy. W prawdziwej restauracji chińskiej nie byłam jednak już chyba z 10 lat. Z lekkim niepokojem przyjęłam więc propozycję wybrania się do Blissa, ale cudna okolica i dobre opinie o tym miejscu usłyszane od kilku osób, spowodowały, że postanowiłam spróbować.
Zaczęło się bardzo oszczędnie (żeby się nie najeść samą przystawką) i klasycznie – springrolls czyli Naleśniki Wiosenne – chrupiące naleśniki z kiełkami sojowymi i mielonym mięsem wieprzowym. Do tego podano nam dwa sosy – słodko kwaśny i ostry z chilli. Bardzo dobre, klasyczne, pyszne. Faktycznie chrupią.
Potem było już nieco intensywniej, zamówiliśmy kilka dań i jedliśmy sobie co nam się podobało. Były więc Warzywa Rozmaitości – warzywa smażone w delikatnym sosie kantońskim z czosnkiem, była Kaczka na chrupko – smażona w panierce serwowana w sosie pomarańczowym, były Krewetki Sizzling (na gorącym talerzu) – cesarskie, zapiekane z cebulą na gorącym talerzu w sosie sojowym. Do tego ryż smażony z jajkiem i warzywami.
Ze zdumieniem stwierdziłam, że wszystko było bardzo dobre, ale kaczka się wybijała. Inna kaczka, po pekińsku, serwowana w całości z porem i naleśnikami, jest specjalnością tej restauracji. Nie byliśmy aż tak głodni, więc nie zamawialiśmy tego dania, ale specjalizacja ewidentnie wskazuje, że na kaczce w Blissie się znają. Nasza była idealna – miękka, a panierka chrupka, do tego odświeżający sos pomarańczowy, lekko zadziorny. Całość bardzo bardzo dobra.
Całość efektu zepsuło nieco jedyne serwowane na kieliszki białe wino – chilijskie Chardonnay, ale wypiliśmy niewiele i na wino udaliśmy się w zupełnie inne miejsce. Dobrze życzę Blissowi, mam nadzieję, że po zapowiadanym przez obsługę remoncie, restauracja wróci do swojej świetności. Kuchnia jest bowiem w dalszym ciągu znakomita, wnętrza natomiast nieco się zdezaktualizowały i najzwyczajniej wymagają odnowienia. Trzymam kciuki!
Restauracja Bliss, ul. Boczna 3, Rynek Mariensztacki, Warszawa