Restauracje
Skomentuj

Restauracja La Table

Znowu Maciej Nowak spowodował naszą wizytę w tym miejscu. Napisał o niesamowitym szefie kuchni: „szef z umiejętnościami i stylem daleko wykraczającym poza standardy rodzimej gastronomii. Umie korzystać z całego bogactwa europejskiej kuchni, wie, co to warzywa w formie julienne, a co to brunoise, zna pataty, przegrzebki, konfiturę cebulową, umie przyrządzić emulsje i klasyczne sosy, a jego steki smażone są dokładnie tak, jak życzy sobie tego klient.”

Oczekiwania były więc ustawione na wysokim poziomie, pora była sprawdzić, czy ponownie nie zgadzamy się ze zdaniem Macieja Nowaka. Zaczęłam od mojego faworyta w każdego kuchni. Smażone przegrzebki z przecierem selerowym, warzywami julienne, groszkiem oraz emulsją ze skorupiaków. I pierwsze rozczarowanie – przegrzebki zupełnie bez wrażenia, nuda na talerzu, brak wydobycia prawdziwego smaku przegrzebków i tak wielka łagodność, delikatność, żeby nie powiedzieć brak wyrazu tego dania, że naprawdę wykorzystanie w nim przegrzebków nie miało sensu.

Zamawiam drugie mając nadzieję na lepszy efekt. Stek cielęcy z opiekaną w miodzie cykorią, purée z batatów, kremem z pora oraz sosem madeira. I tu hit. Wprawdzie cielęcina jednak trochę zbyt surowa, ale cała kompozycja znakomita. Rozumiem, że szefa kuchni nie było więc na miejscu, a kucharz gotujący nie wyczuł cielęciny. Natomiast doceniam bardzo wszystko inne, co znalazłam na talerzu – pyszną, słodko miodową cykorię, znakomite puree z batatów, chyba nie jadłam w Polsce jeszcze batatów, świetny słodkawy sos. Całość na wysokim poziomie i bardzo ciekawa, nietypowa, tego właśnie szukam w kuchni.

Miałam mocną różnicę wrażeń po przestawce i daniu głównym, więc postanowiłam, że to deser zdecyduje ostatecznie o moim zdaniu o tym miejscu. Wybrałam kremówkę czekoladową z waniliowym kremem angielskim i sosem z czerwonych owoców. I tu porażka niestety. Wiem przecież jak wygląda kremówka, a to danie nie miało z nią nic wspólnego. OK, w wersji angielskiej menu to danie nazywane jest chocolate fondant, a to do kremówki ma się nijak. Czyżby wszechwładni tłumacze, którzy wiedzą lepiej, wkroczyli już również do restauracji? W każdym razie, pomimo nieodpowiedniej nazwy, danie było zwykłym ciasteczkiem czekoladowym, nie dałabym głowy, czy przypadkiem nie wyjętym z mrożonego gotowca. Sos waniliowy był przyjemny, ale sos z czerwonych owoców poziomem słodkości przypominał raczej dżem niż czerwone owoce. Deser nie było więc wybitny.

I teraz pytanie do Macieja Nowaka, czy to są owe „umiejętności i styl daleko wykraczające poza standardy rodzimej gastronomii”. Jeśli tak, to ja wybieram gastronomię rodzimą.

Restauracja & Bar La Table, ul. Nowogrodzka 38, Warszawa