Kultura
Skomentuj

A Single Man (Samotny Mężczyzna)

Strasznie zaniedbałam bloga ostatnio, przyznaję. Sporo się działo, a potem pojechałam na krótkie wakacje, ale pomiędzy tym wszystkim naprawdę zbierałam nowe tematy do opisania tutaj. I dzisiaj wracam pierwszym – film A Single Man Toma Forda.

Gdybym tak bardzo nie uwielbiała Jeffa Bridgesa, powiedziałabym, że Oscar w pełni należał się Colinowi Firthowi. Świetna rola, naprawdę znakomita. Firth gra osamotnionego po śmierci swojego wieloletniego partnera profesora literatury. Jest w depresji, ma dosyć życia, tęskni, podejmuje pewną decyzję z zamiarem wykonania wieczorem, ale wydarzenia dnia powodują, że zmienia plany … Już samo oglądanie Colina Firtha w roli geja jest szokujące, to przecież aktor, który zagrał nieskończoną liczbę ról podrywaczy, klasycznych amantów. Ta postać jest więc zupełnie inna w jego wykonaniu. Ale też nie miałam chyba nigdy wątpliwości, co do tego, że Colin Firth ma niesamowity, nieczęsto przez reżyserów wykorzystywany, potencjał. Mam nadzieję, że teraz otworzą się przed nim możliwości grania nieco ciekawszych postaci.

Wobec całości filmu mam mieszane uczucia. Temat faktycznie jest ciekawy i fabuła, choć zbudowana wokół jednego tylko dnia z kilkoma retrospekcjami, trzyma w napięciu. Warto zobaczyć ten film z trzech powodów – Tom Ford, znany projektant, debiutuje nim w roli reżysera i jak na debiut poradził sobie świetnie. Colin Firth to powód pierwszy. Drugi powód to piękno drobiazgów – strojów, fryzur, samochodów, wnętrz, tego wszystkiego, w czym Ford czuł się z pewnością jak ryba w wodzie. Trzecim powodem jest pewna scena, gdzie dwóch zakochanych w sobie mężczyzn siedząc na sofie prowadzi pewien dialog. Dialog inteligentny, zabawny, lekko złośliwy, ale przede wszystkim uzmysławiający jak blisko są ze sobą i jak dobrze do siebie pasują. Scena, którą zapamiętam na długo. Chemia pomiędzy partnerami jest tak mocna, że powala większość heteroseksualnych scen miłosnych pokazanych kiedykolwiek w kinie.

Filmowi jednak czegoś brakuje, bolą też niektóre sceny – np. metafora z sową nieco zbyt oczywista. Nie do końca potrafię powiedzieć co jest nie tak, ale mam wrażenie, że twórcy byli bardzo blisko. Nie wiem, jak to jest możliwe, by projektant mody zrobił nagle film na takim poziomie. Ale mam nadzieję, że kolejne będą jeszcze lepsze i już nie zabraknie niczego.

W skali od 1 do 10 daję 6