Wpisy otagowane: Julia Roberts

Jedz, módl się, kochaj

Strasznie dużo psów powieszono na tym filmie i na tej książce. Ileż to pojawiło się w recenzjach świętego oburzenia, że to biblia czterdziestolatek, że rozwodu im się zachciało, że popaprana była już singielka Bridget Jones, a teraz jest jeszcze bardziej popaprana Liz Gibert, która się rozwodzi „zupełnie bez powodu” i wyrusza w idiotyczną podróż. Jedna z recenzji, w dodatku „Kultura” do Dziennika, posunęła się nawet do podsumowania, że zrobienie filmu o „pracującej matce z wielkiego miasta” byłoby znacznie większym wyzwaniem … jakby to od ilości dzieci bohaterki zależał talent autora/autorki powieści/scenariusza. Zadziwiające. Przyznaję, że głównie dziwi mnie totalny szał związany z tą książką i tym filmem. Jakby to faktycznie było coś ważnego. Nie mam pojęcia, o co w tym zamieszaniu chodzi. Książka była dla mnie miła, poza drugą częścią, która się nieco dłużyła. Film zjawiskiem nie jest, ale to w końcu masowe kino z Julią Roberts, a nie jakiś Bergman czy Fellini. O co więc cały ten hałas? Nie rozumiem. Ten film jest dość dobry jak na swój gatunek. W kilku miejscach wzruszył mnie bardzo. …

Elisabeth Gilbert „Jedz, módl się i kochaj”

„Jedz módl się i kochaj” to jedna z tych książek, której nie przeczytałabym na pewno. Tytuł brzmi poradnikowo, napisano już z 300 takich książek, a na dodatek opisana jest „Polubiły ją Oprah Winfrey, Hillary Clinton oraz Meg Ryan” – też mi wzory literaturoznawców. Poleciła mi ją natomiast przyjaciółka, której ufam w kwestii książek zdecydowanie bardziej niż Oprze Winfrey 😉 Przede wszystkim, książka jest nierówna. Pierwszy rozdział jest świetny, sympatyczny, dobrze napisany. Nie wnosi niczego wartościowego, ale przyjemnie się to czyta. Daje nadzieję na to, że nawet po trudnych czasach w życiu, można sobie sprawić sporą dawkę przyjemności. Ponieważ odnosi się do części ‘Jedz we Włoszech’ (nazwy części – moje) świetnie komponuje się z moją osobą, a po części też tym blogiem. Potem niestety następuje część ‘Módl się w Indiach’. No cóż, ja po prostu nie jestem najbardziej uduchowioną osobą na świecie i nigdy kategorie medytowania, buddyzmu ani innych tym podobnych, nie robiły na mnie wrażenia. Nie mam nic przeciwko oczywiście, życzę powodzenia wszystkim zainteresowanym, ale nie mam też ochoty próbować. W związku z tym, ta część była …