Wpisy otagowane: pianiści jazzowi

Artur Dutkiewicz „Niemen improwizacje”

Jeśli znikam na kilka dni i po prostu mnie nie ma. Jeśli wracam z radością z pracy i zakopuję się w domu nie odzywając prawie do nikogo. Jeśli jestem nieosiągalna, nie kontaktowa i ogólnie na NIE wobec przeszkadzania mi w mojej nieobecności. Jeśli tak właśnie jest, to może oznaczać tylko jedno – coś mnie wciąga. Ostatnio wciąga mnie totalnie i całkowicie piękna płyta. Artur Dutkiewicz „Niemen improwizacje”. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam Artura Dutkiewicza … to było tak dawno, że już prawie nie pamiętam. Koncert w chorzowskim Teatrze Rozrywki nagrałam i znikłam z nim na długie wieczory. Wciągnął mnie kompletnie. Podobnie jest z tą płytą. Słyszałam już Dutkiewicza w niemenowskim repertuarze jakieś 3 lata temu w małej salce jeszcze mniejszego domu kultury w Katowicach. Publiczność przypadkowa, fortepian kiepskiej jakości, nagłośnienia zero. Trochę to było smutne, ale muzyka się wznosiła ponad te warunki. Mocno ponad. Wtedy grał solo, na płycie jest w trio! Z Darkiem Oleszkiewiczem i Sebastianem Frankiewiczem. Absolutnie zachwycają aranżacje. Aż ma się ochotę do nich śpiewać. Utwory są naprawdę zinterpretowane, Dutkiewicz ucieka łatwym …

Herbie Hancock Sekstet w Filharmonii Narodowej

Kiedy przyjeżdża do Warszawy taki mistrz jazzu jak Herbie Hancock, nie ma co się zastanawiać, czy iść, czy nie. Nie ma co analizować, czy jest się największym jego fanem, czy trochę mniejszym, po prostu trzeba iść. Skarżyłam się kiedyś na ceny biletów na koncerty jazzowe i rozważałam, co mogłabym za to mieć. Wtedy ktoś mnie zapytał, dlaczego na nie chodzę, dlaczego nie zrezygnuję i nie kupię sobie kolejnej sukienki, czy luksusowej apaszki. Otóż będę płacić po 200 zł za bilet głównie dlatego, że takich przeżyć, emocji i wrażeń nikt mi nie odbierze. Zostaną moje już na zawsze. Wszystko to, co odczuwam podczas jednego czy drugiego solo muzyków, pozostaje we mnie na zawsze i tworzy mnie taką, jak jestem. Wzbogaca. Tak było też z tym koncertem. Bardziej od Herbiego interesował mnie Terence Blanchard. Fantastycznie uzdolniony trębacz jazzowy. Kiedy usłyszałam go po raz pierwszy na ścieżce dźwiękowej do filmu „Mo’ Better Blues” Spike’a Lee, oszalałam. „Mo’ Better Blues” to zresztą jedyny utwór, który zapamiętałam bezbłędnie po pierwszym przesłuchaniu. Do dziś potrafię powtórzyć melodię, choć naprawdę znam ją …

Marcin Wasilewski Trio „January”

Dlaczego Simple Accoustic Trio nazywa się teraz Marcin Wasilewski Trio? Tego nie wiem, być może na potrzeby wytwórni ECM, która lubuje się w nazwiskach nietypowych dla anglosaskiej kultury – skandynawskich, niemieckich, wygląda na to, że i polskich. W każdym razie nagrać płytę dla ECM to jest coś dla każdego muzyka jazzowego. „January” to piękna płyta. Płyta, którą Marek Niedźwiecki określiłby muzyką ciszy. Trójka znakomitych muzyków – Marcin Wasilewski (fortepian), Sławomir Kurkiewicz (kontrabas), Michał Miśkiewicz (perkusja) sobie gra. W tym związku każdy jest równorzędnym partnerem. Panowie znają się od lat. Pamiętam ich jeszcze z czasów warsztatów jazzowych, kiedy jako 17to-letni młodzi, ale już niezwykle utalentowani muzycy grywali na jam sessions … Nie chcę ich pamiętać z tamtych czasów. Wolę tę dojrzałą, piękną, wyciszoną muzykę z płyty „January”. Zakładam, że tamci ludzie to inni ludzie. Płyta jest pełna perełek. Trochę jak delikatny perełkowy wzór rosentalowskiej porcelany. Tę płytę „pociągnąć” – a zatem przybliżyć szerszemu gronu – miał pewnie utwór Prince’a „Diamonds and Pearls”. Wcale się nie dziwię, to jest muzyka, od której nie sposób się oderwać.  Dźwięki …