Jak wiecie Froblog objął patronat nad filmem Tam, gdzie rosną grzyby. Dlatego całą jesień mogliście śledzić tu wpisy grzybowe. W ramach tej akcji m.in. szefowie kuchni czterech warszawskich restauracji: Soul Kitchen, Mamma Marietta, Magiel Cafe i Kura Domowa podali przepisy na grzybowe dania. Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy film Tam, gdzie rosną grzyby wszedł do kin. Dziś kilka zdań na temat filmu.
Tam, gdzie rosną grzyby to przede wszystkim niezwykle kameralne kino. Miła odmiana dla dynamicznych akcji i szybkich dialogów. Na tym filmie naprawdę można zwolnić, odprężyć się i zrelaksować. Całość jest zrobiona zgodnie z ideą slow, nie tylko slow food, ale wręcz slow life. Oczywiście nie jest to film o grzybach, tylko o ludziach, natomiast grzyby stanowią świetne tło dla opowiedzianej historii.
Film opowiada o małżeństwie, zajmującym się zbieraniem grzybów. Wstają wcześnie rano, jadą do lasu, w ciągu dnia sprzedają nowojorskim restauracjom swoje zbiory. Żyją powoli, bez parcia na sukces, w pełni akceptacji dla braku zbytków, który takiemu stylowi towarzyszy. Wolni ludzie. W pewnym momencie jednak okazuje się, że ich oczekiwania zaczynają się istotnie różnić. Lucien chce wyruszyć w wielką grzybową podróż po świecie. Regina zaczyna myśleć o stabilizacji, stałej pracy, regularnych zarobkach, ubezpieczeniu, a może nawet rozwoju w zawodzie kucharza. Tu zaczyna się wielka próba tej pary.
W podróży zarówno Luciena i Reginy dochodzi do wielu zabawnych sytuacji. Tam, gdzie rosną grzyby nie jest bowiem nudnawym filmem o chodzeniu po lesie i zbieraniu grzybów. Bardzo śmieszne fragmenty filmu, szczególnie te, gdzie bohaterowie muszą iść na pewne kompromisy, dodają filmowi uroku. Regina na swojej drodze musi się zmierzyć z wizją kuchni baskijskiej akceptowaną przez nowojorskich właścicieli, którzy w kraju Basków nie byli nigdy w życiu. Lucien w trakcie swej podróży zatrudnia się u wielkich snobów, by przygotować wystawną kolację. Uzgadnianie menu z panią domu i jej komentarze o podaniu homara, ze względu na „dekadencję jedzenia rękami”, są jednymi z zabawniejszych kuchennych scen w kinie.
Jason Cortlund, reżyser i odtwórca głównej roli, zbliża się filmem Tam, gdzie rosną grzyby do niezapomnianych klimatów Bezdroży. Stawia pytania, nie daje odpowiedzi. Nie ocenia wyborów życiowych bohaterów. Docenia ich wolność. Moim zdaniem, to właśnie wolność jest słowem dominującym w tym filmie. A grzyby? Kapryśne grzyby, które rosną kiedy chcą i gdzie chcą, są wręcz uosobieniem wolności.
Bardzo dobry film, wybierzecie się koniecznie. Od tego weekendu można go obejrzeć w kinach studyjnych – w Warszawie m.in. w Wiśle i Muranowie.
W ramach akcji promocyjnej filmu siedem warszawskich restauracji od 24 listopada do 20 grudnia serwuje dania inspirowane obrazem. Sprawdźcie szczegółu w Tamka 43, Qchnia Artystyczna, Magiel Cafe, Delikatesy Esencja, Chianti, Jung&Lecker oraz Kura Domowa. Wszystkie wpisy z cyklu Grzyby na Froblogu znajdziecie tutaj.