„Przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną i zapytałem, kiedy miałbym zacząć, dowiedziałem się, że jak tylko skończą remont. Patrząc na surowe cegły i szare ściany, pomyślałem, że to nie tak szybko” – mówi do nas pan kelner. Surowe wnętrza, nierówne cegły i szare ściany pozostały jednak elementem charakterystycznym wystroju miejsca otwartego zaledwie dwa tygodnie temu. Taka jest Winosfera – nowa restauracja i winiarnia w Warszawie, zrobiona z niesamowitym rozmachem.
Winosfera powstała z pasji do wina jako sieć sklepów w zachodniej Polsce. Restauracja i wine bar w Warszawie są pierwszym kompleksem restauracyjnym pod tą marką. Warszawska Winosfera to dwie ogromne sale restauracyjne, jedna spora powierzchnia sklepu z winem. Do tego mniejsze salki przygotowane na kameralne imprezy zamknięte. W planie jest jeszcze galeria. W sumie ponad 1500 m2. Wystrój jest surowy, dominuje szarość i cegła. Kuchnia jest otwarta. We wnętrzu zachowano kilka elementów historycznych, najciekawszym jednak eksperymentem jest ożywienie Kina „Czary”. Leopold Tyrmand opisywał w „Złym” to przedwojenne kino na Chłodnej. Właśnie to kino postanowili wskrzesić właściciele Winosfery.
Z krótkiej, ale bardzo ambitnej karty wybieram na starter Ozór cielęcy z kremowym chrzanem, chrupiącą grasicę (28zł). Przystawka przekracza wszystkie moje oczekiwania wobec takiego dania. Z kawałeczków ozorka spojonych odrobiną galaretki uformowany jest plaster otoczony liśćmi szpinaku. Serwowany na zimno. Do tego dodany jest piankowy mus z chrzanu i genialnie uzupełniająca całość chrupka grasica na ciepło. Po tej przystawce już wiem, że nie mamy tu do czynienia z kuchnią powierzchowną.
Na danie główne wybieram Pieczony zad jagnięcy, topinambur, zieloną fasolę z szalotką, sos madeira (79zł). Cytowany już pan kelner ostrzega podczas zamówienia, że zad nie może być dobrze wysmażony. Proszę o najbardziej krwisty jaki tylko może być. Kiedy różowiutka jagnięcina ląduje na stole przede mną, nie mogę się bardziej cieszyć. Podawana jest w otoczce ziołowego chrupkiego pudru. Piękna kompozycja z delikatnym topinamburem i świetnie uzupełniającym całość słodkawym sosem madeira.
W karcie znajdziemy na razie pięć czerwonych i cztery białe wina sprzedawane na lampki. Prawdziwą jednak zabawą jest udać się do sali sklepowej i powybierać z setek dostępnych tu butelek. Do każdej doliczane jest korkowe w wysokości 25zł. Człowiek obsługujący część sklepową zapewnia, że jak tylko sala się rozkręci i gości będzie sporo, zamierza wprowadzić znacznie więcej win dostępnych na kieliszki. Nasz wybór pada na Gewurztraminera z włoskiej Górnej Adygi. Choć do zamówionych przez nas dań nie pasuje kompletnie, bardzo nam to wino smakuje.
Deserami Winosfera nas nie zaskakuje niestety. Mamy kolejne zapewnienia, że fondant czekoladowy jest jedyny w swoim rodzaju i po raz kolejny asertywnie odmawiamy fondanta, jako deseru dostępnego w osiemdziesięciu procentach restauracji warszawskich. Wybieram Tartę tatin z gruszką (21zł). Pięknie się prezentuje i jest bardzo dobra. Znajdziemy w niej anyż, wanilię, a na wierzchu gałkę lodów waniliowych. Bardzo dobra, ale po takich daniach, miałam wobec deseru wyższe wymagania.
Winosfera to jest miejsce zrobione z niespotykanym rozmachem. Nie dość, że ogrom przedsięwzięcia jest niewyobrażalny, to zadziwiająca jest też dbałość o szczegóły. Każdy z obsługujących nas kelnerów potrafił odpowiedzieć na zadane pytania o najdrobniejsze elementy kompozycji naszych dań. Zrobiło to na mnie wrażenie. Za sterami w kuchni stoi Jakub Adamczyk, wykształcony w Londynie, tam również zdobywający doświadczenie w dwugwiazdkowej The Square Restaurant. W Polsce pracował m.in w Amber Roomie. Wszystkie pochwały należą się szefowi kuchni, jego zespołowi i obsłudze. Do Winosfery wrócę na pewno. Nie mogę się już doczekać wiosny i ogródka, a także lepszego światła, w którym zdjęcia podawanych tu znakomicie prezentujących się dań będą miały szansę dobrze wyjść. Pierwsza wizyta na bardzo duży plus.
Winosfera Where Wine Meets Culture, ul. Chłodna 31, Warszawa
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.