Bardzo dawno nas tu nie było. To po pierwsze. Dziwne, bo patrząc na moje zestawienia roczne, Delizia umieściła przystawkę i deser w nominacjach do najlepszych dań roku. Jakoś nie było nam po drodze, a może po prostu rozleniwiliśmy się wakacjami …
W Delizii niespodziewanie pustawo. Pewnie to nie tylko my się rozleniwiliśmy. Zaledwie kilka zajętych stolików, no ok, w sumie mają z 10, ale jak sobie przypominacie z mojej poprzedniej relacji, (a jeśli sobie nie przypominacie, to link), było tu maksymalnie pełno, bez rezerwacji nie próbuj. Wakacje to pewnie nie jest czas złotych interesów dla restauratorów, ale warto ich też wtedy sprawdzić pod kątem np. tego czy wszystko jest świeże i jak zmienia się karta na wakacje.
W Delizii jak było tak jest – czyli znakomicie. Zaczęłam od przystawki w postaci Kurek z jajkiem w koszulce szczodrze posypanych białymi truflami. Kurki delikatnie podsmażone na maśle z czosnkiem, jajko idealnie ścięte, no i do tego zabijająca ilość białych trufli. Bosko.
Drugie danie to Comber jagnięcy marynowany w czerwonym winie z ziołami na szpinaku. Ponoć marynowany 40 godzin, pięknie pachnący, lekko różowawy … z bardzo dobrze ugotowanym szpinakiem. Wiecie jak to jest, kiedy podający – w tym przypadku Luca, współwłaściciel, którego trudno nazwać kelnerem – lekko się uśmiecha z aprobatą na znak, że wybieracie właściwe w jego przekonaniu dania? Ten uśmiech nam towarzyszył. A teraz mógłby pewnie powiedzieć Luca: wiecie jak wyglądają klienci, którzy uśmiechają się z zadowoleniem, że dokonali w 100% dobrego wyboru? Ten uśmiech też nam towarzyszył.
Na deser, ponieważ zniesiono z karty moje Affogato (mus z białej czekolady i orzechów laskowych aromatyzowany tymiankiem, polany gorącym espresso), wybrałam nieprawdziwe Tiramisu. Mówię „nieprawdziwe”, bo jest to raczej wariacja na temat – z leśnymi owocami i galaretką z campari. Dobre, ale tęsknię za Affogato i wnoszę wnioski o powrót 😉
Podsumowując, Delizia jest znakomita. To są najwyższe loty kuchni. Być może dlatego, że jest tak malutka, a ten rozmiar jest do ogarnięcia, być może dlatego, że jest tak osobista – Luca i Lorenzo najczęściej są osobiście obecni i trzymają rękę na pulsie. Niektórzy twierdzą, że albo się prowadzi restaurację albo robi inne rzeczy np. występuje w telewizji. Nie da się robić kilku rzeczy jednocześnie prowadząc restaurację, bo w restauracji trzeba być osobiście. Tak często jak tylko to możliwe. Sądzę, że Luca i Lorenzo doskonale to rozumieją.
Restauracja Delizia, ul. Hoża 58/60, Warszawa