Czekałam na „21” od czasu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam zwiastun. Dynamiczny, świetnie zrealizowany – wręcz teledyskowo, z Kevinem Spacey, o hazardzie … nic tylko oglądać. To było kilka miesięcy temu, ale pomimo tego pamiętałam o tym filmie i wyraźnie się niecierpliwiłam, że jeszcze go nie ma (choć większość zwiastunów zapominam po 15 minutach od ich obejrzenia). Na dodatek ten film wyprodukował sam Spacey, więc dodatkowy plus. Mam duży szacunek dla tego aktora.
Fabuła jest znakomita, trzeba przyznać, choć żadna to zasługa filmu. Być może tylko należy docenić pomysł sfilmowania książki Bena Mezricha “Bringing Down the House: The Inside Story of Six M.I.T. Students Who Took Vegas for Millions". Po takim tytule wszyscy wiedzą o co chodzi w filmie. Szczególnie utalentowani matematycznie studenci pod okiem swojego profesora matematyki wygrywają w Vegas duże pieniądze. Proste. Niby tak, ale film trwa ponad 2 godziny. Moim zdaniem za długo.
Oczywiście są momenty, że napięcie trzyma, ale są niestety i takie, gdzie widz ucieka myślami w inną stronę. Trochę za dużo kolejnych karcianych akcji, zbliżeń samych kart, twarzy graczy i rozdających, odrobinę przydługie momenty samej gry. Szkoda, bo bez tego film faktycznie miałby świetne tempo i nie pozwalałby nikomu oderwać myśli od wątków.
Niestety jest jeszcze większy zarzut w stosunku do tego obrazu – kompletnie nielogiczne zachowanie „starego wyjadacza” profesora, który pod koniec filmu niejako zapomina o całej swojej wyznawanej do tej pory filozofii i po prostu wciąga się w akcję. Nie napiszę oczywiście, jak się to dla niego kończy, szkoda psuć widzom przyjemność (jednak) oglądania tego filmu. Powiem tylko, że motywacja profesora nie została uzasadniona. Książki nie czytałam, ale podejrzewam, że było głębiej, a w filmie pewnie na głębię nie starczyło czasu …
Czy trzeba ten film zobaczyć? Nie. Czy warto? Tak. Kevina Spacey zawsze warto obejrzeć. Magnetyzm jakich mało. Można byłoby się kłócić czy rolę czarnych charakterów pasują mu bardziej niż inne, czy nie. Mam wrażenie, że jest znakomity w czymkolwiek zagra. Tutaj też ratuje ten film. On i Laurence Fishburne. Reszta młodych aktorów to w większości stany średnie. Wyróżniłabym tylko Kate Bosworth – bardzo atrakcyjną młodą aktorkę. Mam przeczucie, że jej kariera się mocno rozwinie.
Film na pewno atrakcyjny, kino akcji z lekkim napięciem. Świetnie dobrana muzyka podwyższa moją ocenę. Szkoda, że nie uniknięto tych kilku wpadek, bo z takiej fabuły aż się prosiło zrobić brawurowy, dynamiczny, trzymający w niezwykłym napięciu film. Szkoda.
W skali od 1 do 10 daję 5.