Międzynarodowa, Restauracje, Saska Kępa
Skomentuj

Boathouse

Kiedy tylko zrobi się ciepło, wyjdzie słonko, trawa się zazieleni i panuje ogólne przekonanie, że do lata jest tuż tuż, warto odwiedzić Boathouse. Świetnie usytuowana nad Wisłą elegancka restauracja w żadnym wypadku nie przypomina – jak z nazwy można byłoby przypuszczać – nadmorskiej knajpy rybnej. Przynajmniej nie takiej, o jakich chcemy jak najszybciej zapomnieć ilekroć przypominamy sobie woń smażonej ryby, widok frytury wielokrotnie używanej do przygotowania frytek i wyraz twarzy pań obsługujących. Boathouse to restauracja elegancka.

Na przykład warto się tam wybrać w niedzielne popołudnie. Tłum wprawdzie będzie, ale nie można ludziom zabierać takich przyjemności. I choć ciągle mnie dziwi, że przy tak wysokich cenach i lokalizacji po drugiej stronie Wisły, są w stanie zapełnić ogromną restaurację i ogromny ogród, coraz częściej myślę jednak, że kiedy robi się ciepło ludzie po prostu zmierzają do Boathouse’u, bo jest niezwykle przyjemnie.

To nie była moja pierwsza wizyta w tej nadrzecznej restauracji. Z pierwszego razu pamiętam zachwyt muzyką, klimatem, obsługą i jedzeniem. Czyli zachwyt tak zwany totalny. Kompletnie niemożliwe było znalezienie tzw. „dziury w całym”. Taki był pierwszy raz, drugi … był inny.

Restauracja w niedzielne popołudnie jest najzwyczajniej pełna. Gromadka kelnerów i pomocników kelnerów biega wokół gości, ale najwyraźniej nie daje rady. Przychodzę, nie ma osób wskazujących mi miejsce. Czekam o kilka chwil za długo. Prowadzą mnie do stolika, z którego rozkruszone pieczywo po poprzednich gościach kelner zrzuca na ziemię ręką obiecując jednocześnie, że zaraz ktoś posprząta. Nikt nie sprząta dopóki się nie upomnę 20 minut później. Wszystko trwa długo, nawet bardzo długo. Kelnerzy niestety sobie kompletnie nie radzą.

Muzyka jest dokładnie taka sama jak poprzednio. Znowu Michael Buble, Diana Krall, te same utwory. Zastanawiam się, czy od roku leci tam ta sama płyta. Czy to możliwe? Widać tak. Około 20tej gości jest coraz mniej, nie wpływa to jednak na jakość obsługi. W dalszym ciągu wszystko trwa.

Na szczęście nie zawodzi jedzenie. Szef kuchni najwyraźniej panuje nad całością. Zjadam Fresh salmon carpaccio (carpaccio ze świeżego łososia z cytrynowym pesto, limonkowym kremem fraiche i świeżymi ziołami). Przystawka nie tylko wygląda pięknie, ale jest znakomicie skomponowana. W daniu znaleźć można nawet maleńkie plasterki płatków nori rodem z kuchni fusion. Świetne.

Na drugie wybieram Linguini alle Vongole Red, przy czym zamieniam linguini na tagliatelle (makaron z małżami, czosnkiem i pietruszką, w sosie z białego wina, z pomidorami i oliwą z oliwek). Wiem, że szef kuchni może mnie nie lubić za tę zmianę. Skomponował danie, a ja mu teraz podmieniam składniki. No cóż, linguini po prostu nie lubię, podobnie jak spaghetti. Pomimo obrazy szefa kuchni, danie wygląda i smakuje bardzo dobrze. Można powiedzieć, że to taki przyzwoity włoski standard.

Jedzeniu towarzyszy chilijski Chardonnay Reserve 2006, Terramater Estate, Maipo Halley, bardzo dobrze się komponuje z moimi morskimi daniami. W końcu nazwa Boathouse zobowiązuje do jedzenia owoców morza i ryb.

Zachwyca karta deserów. Jest to zdecydowanie najobszerniejsza karta, jaką widziałam w warszawskich restauracjach. Kilkanaście różnych opcji deserowych sugeruje, że można również wpaść do Boathouse’u wyłącznie na deser. Wybieram Chili Hot Chocolate (czekoladę na gorąco z chili, cynamonem i wanilią oraz pianką espresso). Bardzo smakowita gorąca czekolada podana w wysokich szklankach ze słomką. Chili użyte we właściwych proporcjach – znakomicie wyczuwalne, ale nie przesadnie palące.

Podsumowując, Boathouse warto odwiedzić ze względu na jego kuchnię. Jest naprawdę wyszukana i doskonale skomponowana. To miejsce jednak nie wyróżnia się już obsługą tak, jak kiedyś. Tym samym sporo straciło. Znakomitych restauracji o bardzo dobrej kuchni jest w Warszawie już całkiem sporo. Może jeszcze nie nad wodą, ale jest sporo. To obsługa coraz częściej stanowi o różnicy. Nad tym elementem Boathouse będzie musiał najwyraźniej jeszcze popracować.

Boathouse Restaurant & Bar, Wał Miedzeszyński 389A, Warszawa