Berek czyli upiór w moherze autorstwa Mariusza Marcina Szczygielskiego to przedstawienie na deskach Teatru Kwadrat z Ewą Kasprzyk i Pawłem Małaszyńskim w rolach głównych. Ona jest satrszą panią z kategorii moherowych beretów, one gejem przeżywającym rozterki życiowe, obydwoje są nienawidzącymi się sąsiadami. Pewnego dnia jednak ona ma wypadek, leży unieruchomiona, on jej pomaga, bo jej córka niekoniecznie spieszy z ratunkiem. Są zdani na siebie. I zaczyna się historia.
Sztuka jest polska, napisana przez polskiego autora, przywołuje więc do mnóstwo polskich i tylko polskich historyjek, klimatów i drobnych smaczków. Z jednej strony ma to swój urok i istotnie odróżnia się od chmary fars brytyjskich czy amerykańskich, ale z drugiej strony czasem przeraża rzeczywisością, która – choć wcale nie przerysowana, na taką właśnie wygląda.
Jest śmiesznie. I to jest jej najmocniejszy element. Kasprzyk w swojej roli jest absolutnie genialna, jaki to jest niesamowity talent komediowy, wybitna, naprawdę. Małaszyński natomiast zaskakuje bardzo pozytywnie. Nie tylko podołał – co w moim przekonaniu oznacza, że bardzo się rozwinął aktorsko w ostatnich latach – ale przede wszystkim zagrał geja bez machania rączką i spłaszczonego głosu, co uważam za sukces sezonu, bo do tej pory te uproszczenia raziły mnie u takich – ponoć świetnych – polskich aktorów jak Zamachowski czy Poniedziałek.
Sądzę, że można spokojnie tę komedię polecić. Jest zabawna, dobrze spuentowana i dobrze zagrana. Myślę, że na dobre też wyszła Teatrowi Kwadrat przeprowadzka na Al. Niepodległości. Wiecej przestrzeni i lepsze ułożenie sceny. Bardzo dobre zmiany.
Berek czyli upiór w moherze, Teatr Kwadrat, Warszawa