Ma noże i może. Może dużo. Może dobrze, smacznie i interesująco. A do tego zdrowo i prawdziwie. Ma noże i może to firma cateringowa, którą czas temu założyli właściciele dzisiaj otwartej restauracji i baru na Nowogrodzkiej. Bibenda jest miejscem, gdzie wybrałam się dziś na obiad.
Z deklaracji ma tu być uczciwie, z wykorzystaniem świeżych sezonowych produktów. Kuchnia miała być autorska. Z dużą ciekawością przyszłam tu dziś, by wrzucić coś na ruszt. Wszak takie deklaracje bardzo różnie wyglądają w praktyce. Dzisiejsze menu było bardzo krótkie i ciekawe. Bibenda od 12tej do 15tej serwowała brunch, a potem dostępne było pięć mniejszych dań i trzy większe. Dzisiejszy dzień był dniem testów, od wtorku jednak menu ma się powiększyć.
Kiedy tu wchodzę po 15tej, miejsce jest naprawdę pełne. Mnóstwo osób kończy jeszcze niedzielny brunch. Atmosfera iście rodzinna – rodziny z dziećmi, a nawet z psami. Jak się potem okazuje – zaprzyjaźnionymi. Zwraca uwagę wyeksponowany w pierwszej sali sporych rozmiarów bar. Bibenda ma być nie tylko miejscem do jedzenia, ale także do picia, choć na razie czeka na koncesję. Dodatkowo, obsługa deklaruje, że zjeść będzie tu można do północy, co należy do ewenementów w Warszawie. Trzymam kciuki.
W menu dania mniejsze są w cenie 12zł, a większe około 25zł. To dobre ceny jak na centrum miasta. Z większych rzeczy można było dziś zjeść Meatballs z wołowiny, łopatkę wieprzową confit i sałątę z radicchio, koprem włoskim, kozim serem i granatem. Ja zamawiam trzy startery i Lemoniadę (9zł).
Pierwszy nadchodzi Siekany jarmuż z cytryną, musztardą ziarnistą i grana padano (12zł). Moja pierwsza myśl – kiedy ja ostatnio jadłam jarmuż? Kto w restauracjach go podaje? Wiem, robi się modny, ale to nie jest w żadnym stopniu moda porównywalna z karierą np. takiego czekoladowego fondanta. Jarmuż w Bibendzie jest przepyszny, znakomicie doprawiony, ładnie pachnie i wygląda. Cytryna, musztarda i ser grana padano dodają mu charakteru, bardzo mi smakuje.
Podobnie jest z Kaczą wątróbką na razowcu z konfiturą pomarańczowo-tymiankową i rukolą (12zł). Razowiec podany osobno. Kacza wątróbka delikatna i puszysta w konsystencji, wydaje się lekka, choć przecież lekka z pewnością nie jest. Wybitna jest tutaj konfitura pomarańczowo-tymiankowa, która cudownie ożywia lekko monotonną wątróbkę, naprawdę bardzo dobre danie.
Najciekawsza jest jednak Pieczona biała kiełbasa z tabbouleh, jabłkiem i musztardą (12zł). W wersji oryginalnej miała być z soczewicą, ale soczewica wyszła, a w roli dublera wystąpił tabboulah. Sądzę, że to był występ, dzięki któremu pierwsza obsada powinna być zapomniana. Świetny tabbouleh. Natomiast biała kiełbasa była po prostu mistrzostwem. Bibenda zamawia ją u „Pani Ani” – rzeźnika (a może rzeźniczki?), którą spotkać można na Koszykach i w Hali Mirowskiej. Kiełbasa niezapomniana, cudownie podpieczona z lekko chrupką skórką i jeszcze te drobne paseczki jabłka oraz pikantna musztarda do kompletu. Absolutny strzał w dziesiątkę.
Na koniec wypijam jeszcze Napar rozgrzewający (8zł) z imbiru, miodu i cytryny, zostaję też poczęstowana Ciastem limonkowym, które będzie jednym z deserów w Bibendzie. Bardzo dobre, nie za słodkie, z mocną nutą limonki, na kruchym spodzie. Trochę się nie chce wychodzić z tej Bibendy. Wnosząc z pełnych stoików w drugiej sali, nie jestem odosobniona w tym poczuciu. Kto by pomyślał, że aż tyle może, jeśli tylko ma noże. Polecam!
Bibenda, ul. Nowogrodzka 10, Warszawa, tel. 502 770 303
Po więcej zdjęć Bibendy, zapraszam na na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga.