Restauracje
Skomentuj

Bistro Żużu

To nie była moja pierwsza wizyta w Bistro Żużu. Byłam tu już kiedyś w czasach, kiedy winiarnie nie należały do codzienności. Prawdopodobnie Bistro Żużu było wtedy jedynym wine barem w tej części miasta. Podobał mi się pomysł, nie podobało menu. Krótkie, bez sensu, przystawki pomieszane z daniami głównymi, w sumie z 4 pozycje. Nie wróciłabym pewnie, bo konkurencja wine barów jest już coraz większa, ale zaprosił mnie kolega, któremu polecono to miejsce.

Na początek wino. Zadałam pani od wina niełatwe zadanie. Wybrnęła z niego bardzo dobrze. Dostaliśmy fajne mineralne wino, będące kupażem Macabeo i Albarino. Nazwy niestety nie zapisałam, ale uznaję, że na winach faktycznie się tu znają.

Pora na starter. Pamiętam, że poprzednio jadłam ślimaki, postanawiam więc sprawdzić, jak sobie radzą w tym temacie po latach. Wybieram Ślimaki po burgundzku (32zł). W smaku bardzo dobre, dużo czosnku, dobra oliwa, odrobina sera, do tego dobre ciemne pieczywo. Problemem jest temperatura. Ślimaki parzą i ranią moje podniebienie przez około 10 minut od rozpoczęcia jedzenia. Nie zaglądałam do kuchni, ale taką temperaturę zwykle osiąga się w mikrofalówce. Wolałabym, żeby były wyjętę z pieca.

Na danie główne zamawiam Stek z tuńczyka w sosie kaparowym z opiekanymi ziemniakami (40zł). Być może pomysł był z ły z założenia. Tuńczyk to wymagające mięso, nie każdy potrafi je przygotować. Mój stek jest suchy, a sos kaparowy na czerwonym winie jest najzwyczajniej kwaśny. Dobre są ziemniaki i sałatka, ale chyba nie o to chodziło. Jestem rozczarowana.

Myślę, że w Bistro Żużu zaszły jakieś zmiany. Dań w karcie jest więcej, to jakiś postęp. Czy na to, żeby były też dobre trzeba będzie czekać kolejne 3 lata? Nie wiem. Wiem jednak, że na winie się tu znają i na wino można tutaj spokojnie przyjść. Obiad warto zjeść przed wyjściem.

Bistro Żużu, ul. Kazimierzowska 43, Warszawa

Zapraszam na fanpage Frobloga po dużo zdjęć dobrych dań różnych restauracji w Warszawie.