Brunch, Restauracje, Śródmieście, Tajska
Skomentuj

Brunch w Restauracji Lemongrass

Już się wydawało, że skreślimy to miejsce z listy naszych odwiedzin w niedzielnych godzinach brunchu po tym, jak odbiliśmy się od zamkniętych drzwi restauracji końcem sierpnia, choć strona internetowa o zamknięciu lokalu w niedziele nie informowała w ogóle. Przypomnieliśmy sobie jednak, że kiedyś już tam byliśmy, a kolacja tam bardzo nam smakowała.

Brunch w LemonGrass jest bardzo obfity i różnorodny. Restauracja ponoć niedawno sprowadziła nowych kucharzy, prosto z Tajlandii, dania więc są na najwyższym poziomie. Nie próbujcie jednak rozmawiać z żadnym z nich, nie komunikują się w języku angielskim. Swoją drogą, ciekawe jak się z nimi dogaduje obsługa. Skosztowałam wielu rzeczy w bardzo niewielkich ilościach, niektóre były wybitne, niektóre dość dobre, niczego złego nie znalazłam.

Jadłam m.in. z pary chińskie bułki nadziewane wieprzowiną i krewetkami oraz nadziewane kukurydzą na słodko – ta druga była dość słaba, ta pierwsza bardzo dobra. Jadłam kawałki chrupiącej kaczki z ogórkiem i szczypiorkiem zawijane w piękne małe naleśniki, podlane sosem sojowym. Była jeszcze kaczka z warzywami z woka i wieprzowina – o ile dobrze pamiętam na slodko-kwaśno. Wszystko naprawdę przepyszne. Desery, jak zwykle w orientalnych restauracjach, nie miały sensu, ale białe wino było na bardzo dobrym poziomie.

Na sali tłum. Trochę jakby wszyscy ludzie czekali całe lato na otwarcie restauracji w niedzielę. Było też sporo promocji związanej z nowym menu, więc może to był powód. Niektórzy goście z kategorii celebrytów, obok nas przy stoliku prezes Microsoftu (też bloger zresztą 🙂 Brunch miał jeden problem – szalonego keybordzistę, którego celem zapewne było umilanie gościom posiłku, a głośnością dźwięku raczej wszystkim uprzykrzał. Poza tym drobnym (choć momentami uciążliwym) wyjątkiem – bardzo polecam. Nie zapomnijcie jednak zarezerwować stolika, o wolnych miejscach raczej można pomarzyć.

Lemongrass, Aleje Ujazdowski 8, Warszawa