Jeśli ktoś może wyjaśnić, dlaczego mamy około trzystu restauracji włoskich w Warszawie, a niecałe dziesięć hiszpańskich, zapraszam w komentarzach. Dla mnie to spora zagadka. Każdej nowej hiszpańskiej restauracji przyglądam się z zainteresowaniem, jeśli trzeba jadę nawet w najodleglejsze fragmenty Warszawy. Tak było właśnie tym razem, w piątkowy wieczór po ciężkim tygodniu wybrałam się na Bemowo, by bez większych oczekiwań odwiedzić czynną od dwóch miesięcy Casa Krike.
Casa Krike to miejsce, które nie grzeszy urodą. Willa na Bemowie usytuowana jest blisko osiedla i dość ruchliwej drogi. Na zewnątrz znajdziemy piwny ogródek i plac zabaw dla dzieci, wewnątrz dwie sale. W pierwszej proste krzesła i jasne ściany, w drugiej podobnie, ale na jednej ze ścian fototapeta z Madrytu. Muszę przyznać, że wygląd przypomina mi Mammę Mariettę, jak będzie z jedzeniem? Czy poziom dorówna temu znakomitemu porównaniu?
Sprawdzamy kartę. Ogromna. Sporo w niej tapas, kilka sałatek, zup, ciekawe dania rybne, dużo mięsa i oczywiście paella. Są też dania dla dzieci i desery. Zaczynamy od Gulas al ajillo y gambas (28zł) tłumaczonych jako Gule z czosnkiem i krewetkami. Właściciel Krike wyjaśnia nam, że gulas to mini węgorze, choć różnica pomiędzy angulas a gulas już nie jest dla mnie jasna. Bardzo to ciekawe danie, nie występuje prawdopodobnie nigdzie indziej w Warszawie. Gulas podane są w gorącej oliwie z mini krewetkami i solidną porcją czosnku. Zjadamy je z białym pieczywem i zachwycamy się ciekawym smakołykiem.
Potem wchodzi Sałatka z rukolą,kalmarami,krewetkami i sosem cary (26zł). Jest bardzo dobra, towarzyszący jej ananas nadaje ciekawego posmaku. Kalmary tutaj są naprawdę mięciuteńkie, a krewetki chrupkie. Właściciel tłumaczy nam, że do produktów podchodzi ze szczególną troską, wszystko sprowadza z Hiszpanii. Sałatka znika w szybkim tempie.
Czekamy z niecierpliwością na Ośmiornicę a la gallega (45zł). Talarki ośmiornicy poukładane są na młodych ziemniaczkach i całość podana jest na ciepło. Lekko tylko posypane wszystko solą morską. I tu wraca moje skojarzenie z Mamma Marietta. Otóż jest to pierwsza ośmiornica w Warszawie, która tę z włoskiej knajpki na Wołoskiej pobija smakowo. Jest mięciuteńka, bardzo smaczna, to świetne danie.
Wreszcie kulminacja wieczoru – Paella de Marisco (38zł na dwie osoby). Paellę tę serwuje nam hiszpański kucharz Paco. Podchodzi z patelenką i nakłada po kolei potężne krewetki, kalmary i drobne owoce morza, zdrapuje ryż z dna patelni tłumacząc, że bez tego lekkiego przypalenia paella nie ma swojego charakterystycznego smaku. Co ciekawe, przy zamówieniu już informowano nas, że na paellę czeka się 50 minut, bo robiona jest od podstaw dla każdego klienta i wymaga czasu. Jest naprawdę bardzo esencjonalna, ryż świetnie nabrał smaków od owoców morza, jest napęczniały i pyszny.
Choć nie możemy już zjeść naprawdę niczego, dostajemy jeszcze w poczęstunku pyszny Sorbet limonkowy, a także tutejszy deser Smażone mleko z kulką waniliiową. To ostatnie jest bardzo ciekawą pozycją deserową, jakże prostą, a inną od wszechobecnych fondantów.
Krike opowiada sporo o swojej historii. To do niego należała zamknięta niedawno La Taberna del Teatro przy Teatrze Polskim. On jest również właścicielem Paelli na telefon www.telepaella.pl . Pierwsze przedsięwzięcie nie skończyło się dobrze, drugie działa z powodzeniem i dynamicznie się rozwija. Bije od niego optymizm i wiara, że Polacy docenią tę hiszpańską kuchnię na Bemowie, że docenią jakość produktów i pomysł na restaurację. Mam szczerą nadzieję, że Casa Krike będzie wielkim sukcesem. Tutejsza kuchnia z całą pewnością na to zasługuje. Wybierzcie się na Bemowo, nawet jeśli macie daleko, ta hiszpańska restauracja jest tego warta.
Casa Krike, ul. Człuchowska 37, Warszawa, tel. 22 863 50 10
Po więcej zdjęć Casa Krike zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.