Restauracje, Śniadania w Warszawie, Śródmieście
Skomentuj

Czarna.bar

Weszłam dziś rano do Czarnej i choć byłam jeszcze lekko zaspana i przed poranną kawą, zaśmiałam się po pierwszym spojrzeniu na bar. Barman jest … (przyjmijmy tu właściwą poprawność polityczną) Afroamerykaninem. Po chwili pierwszego zaskoczenia, dotarło do mnie, że z głośników wydobywa się klimat Kind of Blue Milesa Davisa. Pomimo tych skojarzeń, nazwa baru pochodzi od nazwiska właścicielki.

Usiadłam przy prawie pustej sali i przyjrzałam się barowi dokładniej, wyglądał na niebezpiecznie niedokończony. Niebezpiecznie, bo po obydwu stronach ogromnego lustra, wystają ogromne zwoje kabli. Jakież było moje zdziwienie, kiedy przemiła pani obsługująca poinformowała mnie, że to dzieło sztuki, autorstwa Olafa Brzeskiego. I jest to całkowicie skończone dzieło, a kable nie są do niczego podłączone, więc niebezpieczeństwa nie ma. To tylko potwierdziło moją opinię, że Czarna.bar ma poczucie humoru. Może nawet czarnego humoru miejscami 🙂

Zawitałam tu na śniadanie, które – jak się okazuje – jest w weekendy dwufazowe. Do 10tej pierwsza faza, od 11.30 faza druga. Nie sądzę, żeby różniły się istotnie od siebie, ale pewnie i tak się nie dowiem, bo na pierwszą fazę mam marne szanse wstać. Dziś gotował Jerzy, a do wyboru był omlet francuski z zieleniną; tosty francuskie na chałce z serkiem wiejskim, miodem lub szczypiorkiem oraz kukurydza z oliwą czosnkową i tymiankiem.

Zamówiłam Tosty francuskie na chałce ze szczypiorkiem (18zł). Oczywiście, powinnam była je zamówić z serkiem wiejskim i szczypiorkiem, ale niestety nie jadam serka wiejskiego. Do tostów dostałam więc oliwę, sól i pieprz. I muszę Wam powiedzieć, że to była bardzo ciekawa kompozycja. Słodka chałka, oliwa, szczypiorek, lekko posoliłam chałkę. Niezłe, na pewno zupełnie inne słodko-słone tosty francuskie. Choć przyznaję, że zabiłabym za pomidory na tej chałce.

Wypiłam Wild Grass Ale Ginger (10zł), czyli musujący napój imbirowy. Dobry, miło, że w kategorii napojów bezalkoholowych coraz więcej ciekawych propozycji. Zamówiłam jeszcze Podwójne espresso z mlekiem i spokojnie oddałam się nastrojowi wprowadzonemu przez Milesa. Z higieną muzyczną, czyli bez zakłócania sobie przestrzeni audio jakimikolwiek innymi dźwiękami, wróciłam do domu. Po czym natychmiast włączyłam swoje ulubione Kind of Blue i w tym klimacie pozostałam przez kilka kolejnych godzin.

Wieczorami Czarna.bar jest pewnie jeszcze ciemniejsza. Wyobrażam sobie, że może tu być naprawdę przyjemnie imprezowo. A jeśli muza wybierana jest równie precyzyjnie i klimat pozostaje black … to już chcę tu wrócić. W tygodniu jemy tu od 16tej do 22giej, w weekendy od 10tej. Czarna.bar zupełnie nowe miejsce, będę mu się przyglądać.

Czarna.bar, ul. Sienkiewicza 4, Warszawa

Po więcej zdjęć Czarna.bar zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.