To jest mój tekst numer 500. Wydaje się to zupełnie niezwykłe, dopiero niedawno przecież pisałam tekst numer 400, a w ogóle nie tak dawno zaczynałam tego bloga. No ale rzecz nie ulega wątpliwości – oto mamy 500 tekstów Frobloga. Większość o restauracjach, sporo o filmie, muzyce i winach. Następny tekst jubileuszowy napiszę dopiero tysięczny, jeszcze więc sporo pracy przede mną. 😉
Da Aldo to jedno z takich miejsc, o których się wie, że są. Są gdzieś tam. Dla mnie Żoliborz jest pewną wyprawą, mieszkam w zupełnie innej części Warszawy, toteż podchodziłam do wizyty w Da Aldo niespiesznie. Wiedziałam, że szefem kuchni był tu kiedyś Adrea Scarantino, prowadzący teraz swoją własną Mamma Marietta, ale nie wiedziałam, czy po jego odejściu warto tu jeść. Na pytanie, kto jest teraz szefem kuchni, obsługująca nas kelnerka odpowiada, że w kuchni panuje demokracja. Lekko mnie to marti, bo lubię, kiedy ktoś się pod daniem podpisuje.
Z obawą, ale jednak zamawiam na początek Vitello tonnato, czyli plastry cieleciny w sosie tuńczykowo-kaparowym. Uwielbiam vitello tonnato i bardzo nie lubię, kiedy ktokolwiek je psuje, w Da Aldo jest jednak genialne. Każdy smak – i tuńczyka i cielęciny – czytelny, jeden nie zabija drugiego, a jednocześnie mu nie ustępuje. Po prostu dobra kompozycja. Wygląda też bardzo ładnie.
Rozglądamy się dookoła, Da Aldo funkcjonuje również jako sklep z winem, na półkach dookoła całkiem szeroki wybór tego trunku. Co raz ktoś z Żoliborzan podjeżdża i wbiega tylko na moment, żeby kupić butelkę. Cudowna formuła wine baru, pozwala więc napić się wina w cenie sklepowej z małą korkową opłatą. Bardzo to lubię, bo w ten sposób można wypić naprawdę dobre wino i nie bankrutować przy okazji.
Na danie główne wybieram Vegato ala veneciana Fegato alla veneziana, czyli wątróbki cielęce z cebulką w białym winie. Są podawane z pysznym winnym sosem i ziemniakami z rozmarynem. Bardzo dobre danie dla wielbicieli takich przysmaków jak wątróbki. Ja jestem dużą fanką, bardzo więc mnie cieszy każda jej odmiana.
Dochodzimy do deserów i już się boję. Mam wrażenie, że oferta będzie dramatycznie standardowa, znowu zjem coś, co znam z pięciu innych miejsc i nic mnie nie zachwyci. Tymczasem pani kelnerka wymienia desery dobre 3 minuty. Nie skłamię, jeśli powiem, że wymieniła 10 różnych rzeczy. Moim wyborem pada Torta Caprese. Klasyka włoska, wcale nieczęsto spotykana w włoskich knajpkach w Warszawie. Pyszne ciasto z dużymi kawałkami czekolady, orzechów i migdałów, serwowany jest w Da Aldo z jedną, ale jaką, truskawką. Świetny deser, dokładnie tak chcę kończyć każdą kolację.
Da Aldo jest miejscem, do którego spokojnie można wracać, choć nie jest nowe, ani nie chwali się częstymi zmianami menu. Nawet bez szefa kuchni, z modelem demokratycznym w tle, dania wychodzą tu świetnie, naprawdę nie ma się do czego przyczepić.
Da Aldo, ul. Mickiewicza 23, Warszawa
Po więcej zdjęć z Da Aldo, zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.