Od jakiegoś czasu chodzi za mną Albarino. Najpierw ja chodziłam za nim, pytałam w różnych sklepach, poszukiwałam, może nie z dziką intensywnością, ale jednak. Nie było szczególnie popularne.
Ponieważ zostało mi polecone przez Eksperta, jako takie, które będzie mi bardzo odpowiadało, poszukiwania zintensyfikowałam. Ostatecznie, pierwsze swoje Albarino znalazłam w sklepie w swoim budynku. Dodam, że w sklepie, do którego prawie w ogóle nie zaglądam, bo go nie lubię. Tym razem, mój zaprzyjaźniony sklep i wine bar, La Vinuela Wine Bar and Wine Store, sam się odezwał informując, że jest. Zamęczałam biednych ludzi pytaniami o ten szczep 🙂
Veiga Naum Albarino Hiszpania 2010. Oficjalne informacje dystrybutorów na temat tego wina brzmią tak: „Typowe wino galicyjskie, jedno z najlepszych białych win hiszpańskich. Wino błyszczące o barwie słomkowej z refleksami złotozielonymi. Intensywne aromaty łączące nuty owocowe i kwiatowe. W ustach świeże, złożone i bardzo przyjemne.”
Muszę przyznać, że to smakuje mi o wiele bardziej niż poprzednie, a już tamto było bardzo dobre. Choć Sławomir Chrzczonowicz napisał ostatnio na Winicjatywie, że „nie ma drugiego, tak w opisach win nadużywanego słowa jak mineralność”, muszę o mineralności tego wina napisać. Bo dla mnie to właśnie jest to, tego szukam w winie. I być może – teraz zaczynam to rozumieć – rozumiem tę mineralność tylko przed samą sobą i nie potrafię wytłumaczyć, to przynajmniej wiem, co lubię. Lubię mineralne Albarino 🙂
W skali od 1 do 10 daję 9