Będzie krótko, bo o Delizii było już kilkakrotnie, ale to takie miejsce, do którego naprawdę chce się wracać. Na dodatek nominacja do Knajpy Roku spowodowała wzmożone zainteresowanie, tłumy gości, rezerwacje stolików minimum z dziennym wyprzedzeniem. Wszystko to sugeruje, że Delizia święci sukcesy, a my lubimy sprawdzać, jak restauracje radzą sobie z sukcesem. Nie wszystkim się bowiem udaje.
W Delizii wszystko jednak po staremu. Jest wybitnie, a kolejne propozycje duetu Luca & Lorenzo przekonują, że panowie wiedzą, co robią w 100%. Jako starter bez dłuższego namysłu wybieram Topinambur z jajkami przepiórki oraz ze świeżymi i czarnymi truflami. Luca tłumaczy, że kombinacja topinamburu i czarnych trufli powstała z klucza podziemnego – jedno i drugie rośnie pod ziemią, wydawało się więc, że dobrze razem zagrają. Zagrały świetnie. Ja dla tych trufli byłabym w stanie jadać tam codziennie. Solidna porcja, nie jakieś tam drobne kawalątki, przyzwoita ilość płatków trufli. I ten zapach … już od wejścia. No poezja po prostu.
Na główne danie ryba dnia, którą jest okoń morski z chińską kapustą pak choi. Fajny zestaw z dobrym zielonym sosem. Jak zwykle świetnie skomponowane i fajnie wymyślone. No i na deser moje ulubione Afogato – mus z białej czekolady i orzechów laskowych aromatyzowany tymiankiem, polany gorącym espresso. Wróciło do karty, po wielu pytaniach od stałych klientów. Sama do nich należę.
Delizia jest pyszna – tak jak zwykle. Są takie miejsca, których sukces nie psuje. I na szczęście. Bardzo polecam.
Restauracja Delizia, ul. Hoża 58/60, Warszawa