Kultura
Skomentuj

Dozorca w Teatrze Narodowym

Oglądając „Dozorcę” Harolda Pintera, miałam w głowie tylko jedną myśl. Jak cudnie naturalny jest w swojej roli Janusz Gajos, z jaką łatwością wciela się w rolę tytułowego Dozorcy i jednocześnie, jak bardzo sztuczni na jego tle są Karol Pocheć i Oskar Hamerski (chwaliłam go kiedyś za „Kosmos” Gombrowicza).

Fatalne recenzje otrzymał „Dozorca” w większości mediów podejmujących temat teatralny. Faktem jest, że komedią nazwać tego się nie da, jeśli taki był zamiar intera, wyszło zupełnie inaczej. Jest mnóstwo szeptów, głosów, dźwięków, dziwnych odgłosów, które nadają spektaklowi lekko metafizycznego wymiaru. Jednak całość jest ciągle czytelna – „Dozorca” to gra manipulacji, przeciągań struny, odzwierciedlenie podłości ludzkich, małych żenujących zagrań i wielkich świństw.

Oglądanie Janusza Gajosa na scenie to zwykle niebywała przyjemnosć, tak jest i w tym przypadku. Choćby nie wiem, jak zła była sztuka, Gajos jest zawsze doskonały. Jego postać Dozorcy jest niezwykła w swojej zwykłości. Gajos podobnie jak Dozorca ma w soim repertuarze pełen wachlarz zachowań. Jest więc miły, usłużny, z wielką porcją przysłowiowej wazeliny, kiedy trzeba. Jest ohydny, odrażający, bezlitosny w ocenie i rasistowski w innych sytuacjach. Próbuje manipulować rzeczywistością w sposób korzystny wyłącznie dla siebie, próbuje rozegrać sytuację dla wyłącznej swojej korzyści, nie odczuwa zobowiązań wobec ludzkiej uprzejmości, dobroci czy okazanego serca. Jest po prostu kimś, kogo nie chcielibyście spotkać w soim życiu.

Trudno nie odnieść wrażenia, że cały spektakl jest pod Gajosa ustawiony. Trudno też wyobrazić sobie, że mogłoby być inaczej. Szkoda jednak, że „młodzież aktorska” (Hamerski nie jest chyba aż taki młody) tak trudno radzi sobie z tą sytuacją, że obydwie role są wydumane, wykombinowane, aż bije z nich wizja nadania postaciom charakteru, zinterpretowania ich. Takie „aktorstwo”, jakiego zapewne „uczą”, pełną gębą. I trudno tej gęby tutaj właśnie nie zauważyć. Brak zwyczajności, brak naturalności, przesadna dykcja i nawiedzenie. To wszystko, czego można sięspodziewać po Hamerskim i Pocheciu w ich rolach.

Czy ten ciężki klimat zawdzięczamy reżyserowi, Piotrowi Cieślakowi, czy samym aktorom, nie sposób ocenić. Nie widzę też powodu takiej oceny, liczy się przecież efekt końcowy.  Trudno to inaczej podsumować niż – Gajoś świetny, jak zwykle, reszta średnio. Bardzo średnio. Ale oczywiście, jak każdą rolę Janusz Gajosa na jakichkolwiek deskach, trzeba to koniecznie zobaczyć, bo niewielu mamy aktorów tego formatu. Nie tylko w Polsce.

Dozorca, Teatr Narodowy, Warszawa