Wilcza wygląda na najdynamiczniej rozwijającą się kulinarnie ulicę w Warszawie. Ostatnio szczególnie zmienił się jej róg z Poznańską. W miejscu Jazzarium Cafe powstał bar piwny Jedna Trzecia, a w miejscu przeniesionego indyjskiego Ganesh powstała śródziemnomorska restauracja Dwie Trzecie. Jedna i Dwie Trzecie należą do tych samych właścicieli.
Śródziemnomorskie restauracje są już raczej w odwrocie. Teraz szybciej znajdziemy miejsca wyspecjalizowane w jednej z kuchni Morza Śródziemnego. Dwie Trzecie określają się jako Mediterrenean Fusion. Jednak najbardziej interesująca jest dla mnie osoba tutejszego szefa kuchni. Kuchni Marcina Jabłońskiego (polskiego reprezentanta Bocuse d’Or Europe 2012) nie było mi dane do tej pory kosztować, w sobotni wieczór postanowiłam to zmienić.
Restauracja Dwie Trzecie podzielona jest na dwie części – tapas bar i restaurację właściwą. W obydwu salach obowiązuje inne menu. Pierwsza część to menu tapas w cenach 6-9zł. Zjemy tu m.in. risotto balls, krewetki w tempurze, hummus czy krążki cebulowe w tempurze. W części drugiej obowiązuje krótka, ale bardzo interesująca karta. Pięć przystawek, dwie zupy, siedem dań głównych i dwa desery.
Zaczynamy. Na początek amuse bouche Melon marynowany w wermucie, rabarbar i galaretka z limonki. Orzeźwiające owoce zaserwowane na zaostrzenie apetytu to bardzo przyjemny pomysł.
Zaczynam od przystawki Jajo sous vide (musztardowiec/pomidor/trufla) (14zł). Powiem Wam, że to naprawdę dobry początek. Jajo sous vide, jak wyjaśnia nam kelner, ma taką konsystencję, by trzymać się widelca, ale to nie ono mnie najbardziej w tej przystawce zachwyca. To consomme o smaku pomidorowym, które towarzyszy temu jajku, jest tu naprawdę znakomicie smaczne. Wyjadam je do ostatniej kropli.
Ponieważ jestem po tygodniu jedzenia ryb i owoców morza, reaguję ochoczo na propozycję mięsną. Jagnięcina (młoda marchew/czosnek confit/piana z żubrówki) (52zł) Pięknie się prezentuje na czarnej kamionce, przyozdobione kwiatuszkami czosnku niedźwiedziego. Ślicznie pachnie i znakomicie też smakuje. Cudowna konsystencja jagnięciny. Miękka, ale stawiająca lekki opór. Danie podlane jest esencjonalnym sosem demi-glace. Marchewki, buraki i wybitny konfitowany czosnek dają całości słodkawy posmak. Z żubrówki była raczej emulsja niż piana, ale stanowiła znakomity kontrapunkt dla tej słodyczy. Pyszne danie.
W deserach nie ma zbyt dużego wyboru i widząc dyżurnego fondanta ciężko wzdycham. Podkreślę to jeszcze raz, bo nie wszyscy mój problem z fondantami zrozumieli. Nie protestuję przeciw fondantowi, protestuję przeciwko jego nadreprezentacji w warszawskich menu. Fondant czekoladowy (truskawka/słonecznik) (16zł) jest deserem poprawnym, nieodkrywczym. Podoba mi się bardzo tatar z truskawek i towarzyszące mu ziarna słonecznika. Fondant jest prawidłowo płynny w środku. Mam jednak nadzieję, że w kwestii deserów Dwie Trzecie dopiero się rozkręcają. Szkoda byłoby iść na taką łatwiznę w tej części menu, jeśli pozostałe są ambitne.
Dwie Trzecie robią na mnie znakomite pierwsze wrażenie. I chyba nie tylko na mnie. Restauracja jest czynna dopiero tydzień, ale sala w sobotni wieczór jest całkiem pełna. Duże okno na kuchnię pozwala podglądać pracę zespołu kucharzy pod wodzą Marcina Jabłońskiego. Podobają mi się nieprzesadzone ceny (dania główne zjemy tu w cenach od 29 do 52zł). Mam nadzieję, że miejsce nie zafunduje nam wkrótce radykalnej podwyżki. Jest też karta win, w której można znaleźć sporo pozycji poniżej 100zł za butelkę. Kolacji naszej towarzyszy więc pyszne Passitivo Primitivo. Szczerze mówiąc, niech takich miejsc będzie więcej. Bardzo mi się tu podoba. Będę wracać i zbierać kolejne wrażenia.
Dwie Trzecie, Wilcza 50/52, Warszawa, tel. 605 589 588
Po więcej zdjęć zapraszam na fanpage, Google+ i Instagram Frobloga. Zachęcam do prenumerowania newslettera Frobloga. Co tydzień w piątek wysyłam podsumowanie moich relacji. Wystarczy podać swój adres e-mailowy tutaj: