Indyjska, Inne, Mokotów, Restauracje, Tajska
Skomentuj

Dziki Ryż Puławska

Zupełnie tej wizyty nie planowałam, prawdę powiedziawszy nastawiłam się dość mocno na indyjską kuchnię mając w głowie Mutton Masala z okolicznej knajpki indyjskiej, ale niestety zastałam drzwi zamknięte. Szybko poszukałam w głowie, co by tu można w okolicy i dotarło do mnie, że kiedyś wizytowałam Dziki Ryż, ale niewiele pamiętam. Można więc było sobie przypomnieć wrażenia.

Ucieszyło mnie, że mają wybór również kuchni indyjskiej. W ogóle karta skomponowana jest wokół ryżu i kilku związanych z nim kuchni narodowych – chińskiej, tajskiej, indyjskiej, japońskiej i koreańskiej. Na każdej stronie meny zaznaczony jest kraj pochodzenia.

Zaczęłam od zupy TOM YUM KAI czyli Pikantnego wywaru z trawą cytrynową, kolendrą, galangą, pomidorami, kurczakiem i makaronem sojowym. Nie było aż tak zimno i ponoć zupa była dla mnie specjalnie złagodzona, ale naprawdę ogień był wyczuwalny. Z zarumienionymi policzkami próbowałam ochłonąć po niej przez kilka chwil. Bardzo dobra, ale faktycznie pikantna.

Główne danie nie oddawało wcale pola – wybrałam TANDOORI MUTTON SIZZLER czyli Pieczoną baraninę bez kości w ostrym sosie, serwowaną na gorącym półmisku. Do tego GARLIC NAAN – Placek z mąki pszennej z czosnkiem z pieca Tandoori. Och, jakie to było pyszne. Baranina w czerwonym sosie z papryki, pomidorów, cebuli, fantastycznie miękka i świetnie pasujący placek indyjski. Naprawdę pycha, choć dla jednej osoby to porcja prawie nie do pokonania.

Kelner widząc moją minę dowcipnie skomentował, że deseru nawet nie proponuje. Miał rację. Zresztą na deser to miejsce mi nie pasuje. Natomiast pasuje mi na pogawędkowe kolacje z przyjaciółmi, z których każdy bierze co innego i wzajemnie sięto wszystko próbuje. Bardzo fajna, bezpretensjonalna kuchnia. Będę wracać.

Dziki Ryż, ul. Puławska 24B, Warszawa