Kultura
Skomentuj

Gdzie jesteś Amando?

„Gdzie jesteś Amando?” („Gone Baby Gone”) umknęło mi w kinach. Z dużym zadowoleniem przyjęłam więc jego premierę na DVD. Oczywiście nigdy nie jest tak, żeby ekran telewizora potrafił choćby w najmniejszym stopniu zastąpić ekran kinowy, ale zawsze to jakaś namiastka.

Dużo słyszałam o tym filmie. bardzo mnie ciekawił głównie za sprawą książki, na której oparto scenariusz. „Gone Baby Gone” jest autorstwa Dennisa Lehane’a. Tego samego, którego „Rzekę tajemnic” z wielkim powodzeniem na ekran przeniósł Clint Eastwood. Jeśli ktoś pisze takie historie, zdecydowanie musi się spodziewać ich ekranizowania. Nie jest to jednak proste i bardzo obawiałam się efektu w przypadku „Amandy”, zwłaszcza, że za scenariusz i reżyserię zabrał się Ben Affleck.

Być może moja ostrożność i nieufność wobec Bena Afflecka spowodowały, że film odebrałam nad wyraz pozytywnie. To kino nie tylko wciągnęło mnie w historię, ale zaintrygowało, zastanowiło, sprowokowało do myślenia. Postawiłam siebie w sytuacji głównego bohatera, zaczęłam się zastanawiać jak bym zareagowała. Słowem, stało się wszystko to, czego od dobrego kina oczekuję – przeniosło mnie w swój klimat i zajęło swoim tematem, całkowicie.

A temat prosty nie jest. Uprowadzono małą dziewczynkę – Amandę. Główny bohater, w roli którego Ben Affleck obsadził swojego młodszego brata Casey’a, zostaje wynajęty jako detektyw. Wydawałoby się, ze historia jest wyłącznie kryminalna, a jednak jest inaczej. Fabuła staje się okazją do wielu ciekawych dyskusji – o tym czy pochodzenie bohatera wyostrza jego mocny kodeks moralny, o różnym rozumieniu szczęściu dziecka, o mniej lub bardziej moralnych sposobach osiągania celu, o ich usprawiedliwianiu itd. Można byłoby zrobić z tego cały klub dyskusyjny, przenieść rozmowę z filmu na szerokie grona etyków i moralistów. Tego się po Afflecku na pewno nie spodziewałam.

Dobrej całości wtórują znakomici aktorzy. O znakomitej grze Morgana Freemana czy Eda Harrisa nie trzeba pewnie nikogo przekonywać. Świetna Amy Ryan, grająca matkę – alkoholiczkę i narkomankę – zaniedbującą swoją córkę Amandę, dostała za swoją rolę nominację do Oscara. Totalnym zaskoczeniem jest jednak Casey Affleck, który swojego brata nie przypomina na szczęście w niczym. Grywał już w kilku filmach, zauważyłam go jednak dopiero w „Zabójstwie Jessego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda”. I choć ten film totalnie nie przypadł mi do gustu, rola Afflecka zdecydowanie się wybijała. W „Gone Baby Gone” jest ponownie bardzo dobry i chyba ostatecznie dowodzi, że jest znacznie lepszym aktorem od swojego brata.

Podsumowując, mogę powiedzieć, że to dobre kino. W sytuacji świetnej historii i znakomitych aktorów, mógł zawieść tylko scenarzysta i reżyser. Nie zawiódł. Zadziwiająco dobrze spisał się w tej roli. Wolałabym, żeby Ben Affleck zdecydowanie już pozostał po tej stronie kamery.

W skali od 1 do 10 daję 8.