Ciemna witryna na Hożej intrygowała mnie od kilku miesięcy. Byłam pewna, że otworzy się tu jakaś restauracja, ale nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na pytanie jaka. Wielokrotnie tamtędy przejeżdżałam specjalnie, by sprawdzić, czy coś się się wyjaśniło. Wreszcie, dosłownie kilka dni temu, trochę w cieniu wielkich otwarć w Miasteczku Wilanów i na Ordynackiej, pojawiła się Hoża by Mondovino, drugie miejsce właścicieli restauracji i enoteki Mondovino w Mysiadle.
Weszłam do środka i najzwyczajniej mnie zamurowało. To miejsce zdecydowanie bardziej przypomina mi nowojorski klub jazzowy, jakiś Blu Note czy Birdland, niż ostatnio otwierane restauracje w Warszawie. Wielkie gratulacje dla projektanta za odwagę wyróżnienia się i całkowite niepodporządkowanie obowiązującym trendom. Nie jest tu ani jasno, ani minimalistycznie, ani beżowo, ani też nie ma centralnego drewnianego stołu. Jest intensywnie kolorowo, nawet barowo i ciemnawo powiedziałabym. Ściany w cegle i ciemnej mięcie, czerwone wygodne sofy pod ścianami i oknami, stoliki i krzesła z ciemnego drewna. Złote lustro nad barem i kolorowe plakaty z winem w roli głównej na ścianach.
Centralnym puntem jest mała scena na środku. Oczyma wyobraźni zobaczyłam tu jakiegoś kontrabasistę z rozwianym włosem, pianistę z nonszalancko wetkniętym papierosem w ustach i saksofonistę, który niejedno już przeżył, o czym postanowił zagrać gościom. Kompaktowy fortepian jest tu ponoć jednak tylko tymczasowo, choć miejsce obiecuje, że i muzyka na żywo się pojawi. Z głośników zresztą sączy się jazz, co tylko upewnia mnie w przekonaniu, że byłoby cudnie, gdyby grano tu na żywo.
Skoro już wiem, że jest klimatycznie, pora sprawdzić, co tam w karcie piszczy. Wita mnie obsługa, a zaraz za kelnerami przychodzi szef kuchni. To mi się już dawno nie zdarzyło, a marzyłam o miejscach, gdzie szefowie chodzą po sali i dyskutują z gośćmi. Szefem kuchni jest tu Martin Gimenez Castro, Argentyńczyk od sześciu lat związany z Polską. Znanym.in. z restauracji Podkowa Wine Depot, z którą właśnie się rozstał i sklepu Martin’s Good Meat, z którym jest w dalszym ciągu związany. Mięso w restauracji Hoża by Mondovino pochodzi właśnie z tego źródła. Martin mówi mi, że szukał miejsca, gdzie mógłby zaprezentować swoją kuchnię autorską, a nie wyłącznie argentyńską, do czego był zobowiązany w poprzednim lokalu. Wybieram dania z jego polecenia. W karcie znajdziemy startery, zupy, pasty i sałatki, klasyczne dania główne, a także wybór steków, są oczywiście też desery, choć niewiele.
Zaczynam od Ceviche z łososia z krewetkami, avocado i kolendrą (28zł). Podoba mi się sposób podania, na bardzo atrakcyjnym wypukłym talerzu. Ceviche jest prostą i pyszną potrawą, niewiele można tu zepsuć. Smakuje bardzo orzeźwiająco. Fajny jest dodatek sprężystej krewetki do aksamitnego i miękkiego łososia, lekko go to kontrastuje. Do tego mamy dobre dojrzałe avocado, czerwoną cebulę i dużo kolendry. Porcja jest dość mała, ale towarzystwo grillowanego jasnego pieczywa czyni z tego dobry, zachęcający do dalszego jedzenia, starter.
Skoro już wiem, że mięso powinno tu być dobre, a i referencje szefa kuchni sugerują, że można ryzykować, na danie główne wybieram Ribeye steak (65zł). Dobieram do niego sos Bearnaise, dostaję też dodatkowo BBQ. Chwilę dyskutujemy z Martinem, jaki ma być ten stek, ja chcę krwisty, Martin sugeruje medium-rare, zgadzam się z jego sugestią. Stek przychodzi z frytkami domowej roboty i sympatyczną prostą sałatą z pomidorkami koktajlowymi, lekko tylko doprawioną vinegretem. Kroję pierwszy kawałek steka i obawiam się, że jest przeciągnięty, jednak to tylko pierwszy narożny kawałek, dalej stek jest już dokładnie taki, jak być powinien. Jest przerośnięty jak to ribeye i bardzo smaczny jak na ten rodzaj steka przystało. Zjadam do ostatniego kawałka.
Choć jestem już bardzo pełna, postanawiam jednak zjeść deser. Mus z białej i czarnej czekolady (22zł) jest przyjemnym wyborem. Półkula z ciemnej czekolady zawiera w środku bardzo delikatny mus w połowie z ciemnej a połowie z białej czekolady. Naprawdę dobrym elementem tego deseru jest jednak sos z leśnych owoców, który znakomicie kontrapunktuje czekoladę i ożywia ją owocowym głębokim smakiem.
Wypijam tego dnia tylko lampkę czerwonego wina do steka, nie była to pora dnia na alkohol. Hoża by Mondovino to jednak miejsce, które na winach ma się koncentrować. Będzie tu sklep i bardzo długa karta win. Jeszcze nie jest gotowa, ale zaglądam w próbny wydruk i widzę, że propozycji jest naprawdę dużo, a niektóre z nich w bardzo atrakcyjnych cenach.
Hoża by Mondovino jest oczywiście na rozruchu, miejsce otworzyło się dosłownie kilka dni temu, ale bardzo dobrze rokuje. Obsługa jest niezwykle uważna,szef kuchni sprawdza reakcje gości krążąc po sali, karta nie olśniewa może kreatywnością, ale jest tu sporo dobrych dań, mam też nadzieję na dobrą kartę win. Odwiedzę to miejsce za kilka tygodni, jak już zdąży się rozkręcić i dam Wam znak jak było. Na dzisiaj na starcie jest bardzo dobrze.
Hoża by Mondovino, ul. Hoża 25A, Warszawa
Po więcej zdjęć Hoża by Mondovino zapraszam na fanpage Frobloga na Facebooku.