Zwykle planując podróż pociągiem 2,5 h w każdą stronę, kupuję na dworcu 300 stron czegoś, co mnie wciągnie. Tym razem padło na najnowszą powieść Johna Grishama pt. „Prawnik”. Sam autor na okładce skłania do porównań ze swoją najsłynniejszą powieścią „Firmą”. Tym samym daje czytelnikom nadzieję na porównywalne wrażenia.
Niestety. Oczywiście „Prawnik” jest świetnie skomponowaną, wymyśloną i płynnie napisaną i swobodnie czytającą się powieścią kryminalną. Wciąga, angażuje, wyłącza umysł z otaczającej rzeczywistości. trudno ją odłożyć, chce się kontynuować. W końcu Grisham ani nagle nie przestał umieć pisać, ani też nie pozbawił się wszystkich pomysłów z kategorii kryminalno-prawniczej. Jednak brak mu już tych olśniewających, brak elementów zaskoczenia, brak nieprzewidywalnych zwrotów akcji, całość w pewnym momencie staje się przewidywalna i tak już zmierza do końca.
Szkoda. Być może, gdyby mógł dostać trochę czasu, gdyby nie musiał/nie chciał się spieszyć, gdyby nie było presji napisania kolejnej bestsellerowej powieści, na ekranizację której kontrakt został pewnie podpisany zanim powstał jej szkic. Być może wtedy byłoby lepiej. Tym razem niestety nie jest. Trudno, taka widać kolej. Niegdysiejsza „Firma” była prawdziwym thrillerem, dzisiaj „Prawnikowi” brakuje elementu „thrill”. Czyta się przyjemnie, ale napięcie … jakby wyłączyli prąd.