Dużo czasu upłynęło od kiedy rozważałam pierwszą wizytę w Joseph’s Wine and Food. Przyznaję, że miałam lekkie obawy. O wysokich cenach w tym miejscu mówili wszyscy, o jakości dań … jakby mniej. Miałam wrażenie, że może to być jedno z tych krótkoterminowych miejsc, gdzie windują ceny i obliczają inwestycję w lokal na szybki czas zwrotu, a potem, po chwilowej modzie, zamykają i tyle. Ostatecznie jednak podjęłam próbę.
Joseph’s Wine and Food z pewnością robi wrażenie wystrojem. Na ogromnej przestrzeni pofabrycznego budynku, zaaranżowano sklep z winem i restaurację z otwartą kuchnią. Uwielbiam otwarte kuchnie. To jakby szef kuchni mówił „nie mam nic do ukrycia”. Przychodzimy w sobotę około 18tej i jest pustawo. Trochę to martwi, nie wróży najlepiej, ale już po godzinie lokal zaczyna się zapełniać, a o 20tej nie ma już żadnego wolnego stolika. Biorąc pod uwagę lokalizację Joseph’s Wine and Food, na oddalonej od centrum ulicy Duchnickiej, można to uznać za sukces.
Zaczynamy od Talerza włoskich Antipasti. Dobre wędliny – szynka parmeńska, dwa rodzaje salami – standardowe i pikantne. Do tego ogromne oliwki zielone i czarne, a także przepysznie suszone pomidory. Przyznaję, że był to asekuracyjny wybór, nie wiedzieliśmy jakiej kuchni się spodziewać. Gdybym wiedziała to, co wiem po tej wizycie, z pewnością przemyślałabym wybór startera ponownie.
Wybór dania głównego odbywa się w niekonwencjonalny sposób. Kelnerka przystawia nam do stolika dużą stojącą tablicę, na której kolorowymi kredkami wypisane są podawane dzisiaj dania. To wszystko ma swój klimat, nie jest zwykłym podaniem komuś menu, jest wymyślone od początku do końca. Spodziewałam się raczej wyboru dań podobnego do wine baru Mielżyńskiego, jakichś drobnych dań, bez zbędnej finezji. Jeden rzut oka na poniższe zdjęcie pozwoli Wam przekonać się, że jest zupełnie inaczej.
Zachęcona ciekawą ofertą wybieram Kotlet cielęcy z puree truflowym. Kiedy nadchodzi … nie mogę się nadziwić. Pachnie truflami od wejścia. Wygląda wybornie i tak też smakuje. Puree truflowe jest dokładnie w punkt, całkowicie w moim guście. Pięknie pachnie, świetnie smakuje, jest idealnie maślane i delikatnie truflowe, genialne. Ale ten kotlet cielęcy … to dopiero była poezja. Solidny kawałek cielęciny o znakomitej konsystencji. To powinien być wzorzec kotleta cielęcego umieszczony w Sevres. Genialnie soczysty i mięciuteńki, po prostu ideał cielęciny.
Po tym co zjadłam, nie mogę się oprzeć chęci zjedzenia deseru. Wiem już, że mogę tu ryzykować, wybieram więc coś, co brzmi jak herezja. Czarny las z serem kozim. Czarny las jest tu deserem czekoladowym, ciasteczkiem z płynną czekoladą w środku. I byłoby ono oczywiście banalne, gdyby nie słony kozi ser w samym sercu deseru. Do tego physalis na szczycie i pianka z imbiru dookoła. Odkrywcze i oryginalne. Gorzka czekolada i słony ser. Bardzo intrygujące.
Wieczorowi towarzyszy obłędne, niestety nie tanie Savignon Blanc Pascal Jolivet Pouilly Fume. Jestem pod wrażeniem Joseph’s Wine and Food. Podchodzę do szefa kuchni, Josepha Seeletso, który przez cały wieczór pracuje w otwartej kuchni. Chcę zrobić zdjęcie i zamienić kilka zdań. Pyta, co jadłam. Po informacji o przystawce marszczy brew, ale z wyboru dania głównego i deseru wydaje się bardzo zadowolony. Zadowolona jestem i ja. Polecam Joseph’s Wine and Food z czystym sumieniem.
Joseph’s Wine and Food, ul. Duchnicka 3, Warszawa
Po więcej zdjęć Joseph’s Wine and Food zapraszam na Stronę Frobloga na Facebooku.