Nie pamiętam
kiedy, nie pamiętam czy kiedykolwiek miałam łzy w oczach na czyimś koncercie.
Może jak byłam małą dziewczynką. I dzisiaj. Przy „Na pół”. Zasłoniłam się
rękami w pozycji obronnej, skuliłam się jakby trochę bardziej niż zwykle,
próbowałam osłonić od tych emocji, które ten utwór we mnie budzi. Nie było szansy.
Potem zobaczyłam, że Kayah też się trzyma ręką w pasie, a jeszcze później, już
w przerwie, przyznała, że się trzyma w ten sposób. Ciarki po plecach.
Kayah
uwielbiam od płyty „Kamień”. Już kiedyś pisałam
o moich wrażeniach związanych z płytą „Unplagged”. A dzisiaj miałam to wszystko
zmutowanej formie, na żywo podczas koncertu z cyklu Kayah Prestiże Tour. Zupełnie
niezwykłe wydarzenie. Wszystkie te koncerty, w których ostatnio uczestniczyłam
są zupełnie niczym w porównaniu do tego.
Oczywiście
głos jak dzwon, także na żywo. Piękne, czyste dźwięki. Tym bardziej trudne, że
przecież Kayah szaleje na scenie. Tańczy, opowiada, klaszcze, biega po widowni,
po prostu jest, bardzo intensywnie jest i pomimo tego ciągle śpiewa czysto.
Nie ma
sensu opowiadać o tym koncercie oceniając kolejno poszczególne elementy. Cały
zespół to grupa profesjonalistów, od lat współpracujących z Kayah, znają się i
wiedzą jak ze sobą współpracować na scenie. Opowiadanie o tym, że byli
doskonali, to banał. Zawsze byli i pewnie długo jeszcze będą. To, co porusza
najbardziej to właśnie emocje, które wywołują.
Kayah nie
miała łatwego zadania. Na sali siedziała cała grupa jej znajomych, rodzina –
mama i syn, były mąż, pewnie mnóstwo przyjaciół, ale dużo też wrogów. Wszyscy
przyszli posłuchać, pewnie dawno nie koncertowała w Warszawie. Sala była też
pełna „celebrytów” siedzących sztywno, lekko tylko kiwając nóżką, ale broń boże
żadnych braw czy poruszania głową w takt. Z wszystkimi sobie poradziła.
Po prostu
zrobiła z tą trudną publicznością, co chciała. Powaliła wszystkich, rzuciła na
kolana. Rozbawiła, wzruszyła, zmusiła do ruchu, śpiewu i klaskania. Wszystkich.
I to są emocje, za które ją uwielbiam. I to są emocje, o które proszę idąc na
koncert. Cieszę się, że jeszcze ciągle je w sobie mam.
Kayah Presstige Tour, 26 kwietnia 2008, Hotel Sheraton
Warszawa