Bardzo dziwny eksperyment z nową płytą Kayah. Ponieważ głośno w mediach zapowiedziała, że płyta jest niekomercyjna i przypomina najbardziej pierwszy jej krążek „Kamień”, który podziwiam najbardziej z wszystkich, miałam naprawdę wysokie oczekiwania. Pamiętam tę pierwszą płytę. Kayah była dla mnie wtedy totalnym odkryciem. Po raz pierwszy usłyszałam ją w Trójce na koncercie, który nagrałam, a potem słuchałam godzinami. Potem, kiedy wyszedł „Kamień”, znałam już prawie wszystkie utwory na pamięć. To było odkrywcze, to było wstrząsające, nikt tak w Polsce wtedy nie śpiewał. „Kamień” był po prostu przełomem w polskiej wokalistyce.
Pierwsze przesłuchanie „Skały” spowodowało we mnie odłożenie tego krążka na półkę. Wściekłość, rozczarowanie, brak wzruszeń, po prostu byłam na NIE. Trudno się dziwić, spodziewałam się wstrząsu tymczasem to jest nastrojowa, bardzo piękna płyta, ale nie jest żadnym przełomem.
„Skała” tworzy nastroje. Ma piękne, mądre teksty samotnej dojrzałej kobiety. Bardzo moje. „Bo kiedy jesteś sam/ choć cały świat u stóp/ masz go tylko pół.” Ma piękny głos Kayah, który w czasie tych kilkunastu lat praktycznie się nie zmienił. Jest głęboki, aksamitny, o niskiej barwie w dole i niezwykłej sile w górnych partiach. Ma piękne interpretacje – jak zwykle u Kayah wokaliza „idzie” za tekstem. Mnóstwo smaczków.
Natomiast ma też kilka miejsc żałośnie popsutych. Takich miejsc, kiedy słucha się całości, zachwyca, popada w błogi nastrój i nagle następuje taki moment, że ma się ochotę natychmiast wyłączyć. Co np. robi ta rytmiczna sieczka w drugim refrenie pieknie zapowiadającego się utworu „Jak skała”?
Mam więc nieodparte wrażenie i chcę w to wierzyć, że Kayah potrzebowała na tę płytę więcej czasu. Tylko więcej już mieć nie mogła. Oczekiwanie jej nowej płyty były tak mocne, że nie potrafiła asertywnie po raz kolejny powiedzieć „jeszcze nie”. Zrobiła więc coś na szybko, coś, co nie było do końca dopracowane. Chcę w to wierzyć, bo jeśli ta płyta to wszystko, co Kayah chciała mi przedstawić na swoim nowym krążku, to niestety jest totalnie za mało. Niech więc będzie, że brakowało jej czasu.
Szczerze mówiąc, wolałam jej komercyjne płyty, z jednym czy dwoma smaczkami typu „Kiedy mówisz” niż całą taką płytę oklejoną metką „niekomercyjna”. Podsumowując, „Skała” to bardzo piękna, nastrojowa płyta. Najbardziej polecana wszystkim, którzy Kayah lubią. Powtarzam „lubią”. Jeśli ktoś Kayah uwielbia, jeśli jej wokal zmienił kiedyś ich życie, nie polecam tej płyty. Ich oczekiwania– podobnie jak moje – pozostaną niespełnione.