Restauracje, Śródmieście, Tajska
Skomentuj

Restauracja Mango

Hotel Hilton przed koncertem Cassandry Wilson. Nie zastanawialiśmy się długo nad tym, gdzie zjeść. O „siostrze Papai” słyszeliśmy już kilkakrotnie i czas był najwyższy, żeby ją przetestować. Ascetyczne nowoczesne wnętrze nie do końca kojarzy mi się z kuchnią tajską, ale cóż … taka moda.  

Na dzień dobry zamawiam okonia morskiego gotowanego na parze z dodatkiem słodkiego mango. Ryba na parze to zwykle jest ryzyko. Bardzo mało restauracyjne to danie. Jak to zrobić, żeby smakowało dobrze i wyglądało dobrze jednocześnie? Sądzę, że dali radę. Wyglądało bardzo ładnie. Smakowało też nieźle. Sos był ciut za mało mango, jak na mój gust, ale całość bardzo przyzwoita.  

Na drugie wybieram makaron. Pad Thai z krewetkami. Pytamy najpierw czym jest Pad Thai. Cytat: ‘To takie coś, co wszędzie na świecie nazywa się „Pad Thai” i zawsze jak się zamówi Pad Thai to będzie takie samo.’ Hm … odkrywcze 😉 Okazuje się być przezroczystym makaronem (ryżowym?) z mieszanką kiełków bambusa, dymki i pysznych krewetek. Całość przysmażona na słodkawym sosie sojowym. Absolutnie pyszne. I mocno zapełniające.  

Na deser nie było czasu, ale podczas wieczoru towarzyszyło nam wino. Z mojego ulubionego szczepu – Viognier. Anakena Single Vineyard Viognier. Całkiem niezłe. A jeśli jakaś restauracja ma Viognier na kieliszki … to znaczy, że jest naprawdę dobrze.  

Restauracja Mango, ul. Grzybowska 63, Hotel Hilton, Warszawa